Faworytem tego meczu byli goście i dość szybko sprowadzili na ziemię wałbrzyszan. Po 7 minutach gry na tablicy widniał remis po 7, a obie drużyny pudłowały niemiłosiernie. Końcówkę lepiej rozegrali goście, którzy po 10 minutach prowadzili 15-13.
W 15. minucie było jeszcze 21-24 dla Sokoła, co pozwalało wałbrzyskim kibicom wierzyć, że ten mecz podopieczni Marcina Radomskiego wygrają. Niestety, ale z minuty na minutę gra wałbrzyszan wyglądała coraz gorzej. W efekcie po serii 0-11 zrobiło się 21-35. Nasi już do końca pierwszej połowy nie potrafili wrócić do dobrej gry i przegrywali 28-40.
W trzeciej ćwiartce to nadal lepsza gra przyjezdnych, w których szeregach brylowali Karolak i Małorzaciak, którzy dominowali nad naszą ekipą, w której wyróżniał się Niedźwiedzki, lecz nie miał on wielkiego wsparcia od pozostałych kolegów. Po 30 minutach przegrywaliśmy 46-66 i było praktycznie po meczu.
Ostatnie 10 minut nie przyniosło wielkich emocji. O wiele silniejsza ekipa z Łańcuta spokojnie kontrolowała wydarzenia na parkiecie i utrzymywała bezpieczną przewagę. Naszych było stać na zbliżenie się w 34. minucie na 14 punktów (56-70), lecz tego dnia goście byli poza naszym zasięgiem i w końcowym efekcie wygrali 20 punktami.
Nie można wygrać meczu, kiedy w rzutach za trzy notuje się 12 procentową skuteczność (3/25) oraz mając zaledwie 40,9 procent skuteczności w rzutach wolnych (9/22).
Górnik Wałbrzych - Sokół Łańcut 62-82 (13-15, 15-25, 18-26, 16-16)
Górnik: Niedźwiedzki 20 (11 zbiórek), Ratajczak 9, Spała 7, Kruszczyński 6 (5 zbiórek), Der 5, Durski 5, Krzywdziński 5 (4 asysty), Wróbel 4 (7 zbiórek), Glapiński 1 (6 zbiórek, 5 asyst).