Od początku spotkania stroną dyktującą warunki gry byli przyjezdni, którzy już po 2 minutach prowadzili 7-2. Nasza drużyna starała się utrzymywać kontakt punktowy, ale wychodziło jej to z miernym skutkiem. W 6. minucie po celnym rzucie Milczyńskiego goście prowadzili już różnicą 10 punktów (17-7). Kwartę celną trójką zakończył Glapiński ustalając jej wynik na 13-23.
Przez pięć minut drugiej ćwiartki niewiele się zmieniło. Polonia grała skoncentrowana, dawali o sobie znać bracia Sanny, a nasi nie potrafili odpowiedzieć zwłaszcza skuteczną grą w ofensywie i wynik wciąż przemawiał na korzyść przeciwnika (22-33). Po dwóch celnych trójkach (Ratajczak, Glapiński) zniwelowaliśmy straty do stanu 30-37, a po 20 minutach przegrywaliśmy 32-39, co pozwalało wierzyć, że biało-niebiescy są w stanie odwrócić losy pojedynku.
Nic bardziej mylnego. Rozsądnie grający goście cały czas utrzymywali bezpieczną przewagę (7-11 punktów). Wszelkie próby podopiecznych Marcina Radomskiego, by tę przewagę zmniejszyć kończyły się niepowodzeniem. Starał się bardzo najlepszy gracz wałbrzyszan Hubert Kruszczyński, który dwoma trójkami doprowadził do stanu 47-54. Za chwilę kolejne skuteczne akcje Górnika i mieliśmy wynik 50-54 w 28. minucie gry. Końcówka należała jednak zdecydowanie do przyjezdnych, którzy zdobyli 8 punktów z rzędu przy tym nie tracąc żadnego i po 30 minutach było 50-62.
W ostatniej ćwiartce oglądaliśmy bezradnych wałbrzyszan i grających na luzie rywali. Goście z minuty na minutę powiększali przewagę, a doświadczenie choćby Kamila Chanasa miało w tym spotkaniu niebagatelne znaczenie. Porażka 16 punktami (62-78) odzwierciedla to, co w całym meczu działo się na wałbrzyskim parkiecie.
Górnik Wałbrzych - Polonia Jamalex Leszno 62-78 (13-23, 19-16, 18-23, 12- 16)
Górnik: Kruszczyński 18 (9 zbiórek, 5 asyst), Glapiński 13, Ratajczak 12 (6 zbiórek), Niedźwiedzki 11, Spała 3 (7 asyst), Der 2, Wróbel 2 (8 zbiórek), Durski 1, Krzywdziński 0, Jeziorowski 0.