Według GIODO, instalowanie czytników danych biometrycznych (linie papilarne, tęczówka oka) w zakładach pracy nie ma oparcia w przepisach. - W takim razie przepisy należy dostosować do wymogów współczesności – ripostuje dyrektor szpitali, Roman Szełemej.
Zadanie urządzenia, to kontrolowanie czasu pracy lekarzy. Każdy, kto wchodzi do szpitala, lub go opuszcza, musi tę czynność zarejestrować w czytniku. Innowacja spotkała się z różnym odbiorem. Część pracowników uznała to za zbyt daleko idącą ingerencję w ich osobiste dane. Są jednak lekarze, którzy chwalą system. - Od kiedy są czytniki, otrzymuję większą wypłatę, bo każda moja obecność w szpitalu – a przychodzę sprawdzać stan chorych także wieczorami, albo w soboty lub niedziele – jest rejestrowana, co oznacza więcej nadgodzin – mówi jeden ze specjalistów.
- Czytniki w żaden sposób nie naruszają danych osobowych pracowników. Szpital nie gromadzi odcisków linii papilarnych, czytnik służy wyłącznie do odnotowania, kto wchodzi lub wychodzi ze szpitala – wyjaśnia Roman Szełemej. Dyrektor podkreśla, że precyzyjne rejestrowanie czasu pracy zatrudnionych jest podstawowym obowiązkiem pracodawcy. - Przy ponad 1200 pracownikach i ruchomym, całodobowym czasie pracy nie da się tego robić ręcznie, a karty magnetyczne są zawodne, nie mówiąc już o tym, że może się nią posłużyć każdy, niekoniecznie jej właściciel – dodaje.
Szpitale w Wałbrzychu nie są pionierami w tej dziedzinie. Czytniki linii papilarnych zainstalowało już wcześniej wiele innych placówek. Dyrektorzy uznali, że skoro urządzenia są legalnie produkowane i sprzedawane, nie ma powodu do obaw. Również specjaliści prawa pracy uważają, że zapisy kodeksu pracy wymagają nowelizacji. - Na razie nie mamy żadnego oficjalnego zawiadomienia, że łamiemy prawo. Uważam, że sprawa z pewnością się wyjaśni, na rzecz nowoczesnych rozwiązań, które nie naruszają niczyich dóbr, a pozwalają dokładnie wyliczyć czas pracy w publicznej instytucji - tłumaczy Roman Szełemej.