O tym, że spór pomiędzy prezydentem Romanem Szełemejem a przedstawicielami rządu czy też Zarządem Województwa Dolnośląskiego narasta, widzimy w medialnych wystąpieniach obu stron. Na wczorajszej sesji prezydent kilkukrotnie przypominał o złych, jego zdaniem, decyzjach choćby Zarządu Województwa Dolnośląskiego.
- Przeznaczyli środki na różne ośrodki sportowe i to poważne kwoty (Duszniki, Wrocław, Lubin). Podczas sesji Sejmiku podzielono kolejne pieniądze. Panowie Przybylski, Myrda, Macko, Krzyżanowski i Maj chcieli dofinansować budowę stadionu w Lubinie, a nie w Wałbrzychu - mówi prezydent. - Zdaniem Zarządu Województwa ludzie w Lubinie są lepsi niż w Wałbrzychu. Każdy mieszkaniec Lubina jest dwa razy bogatszy od mieszkańca Wałbrzycha, a miasto Lubin jest znacznie bogatsze od nas. Radni z województwa zaprotestowali i bardzo im za to dziękuję. Nie ma żadnej pomocy ze strony rządu i Zarządu Województwa.
Prezydent przyznaje wprost, że KPO jest dla takiego miasta jak Wałbrzych tlenem. Te środki pozwoliłyby zrealizować wiele zadań, które są w planach, na które są gotowe projekty, a których Wałbrzych samodzielnie nie jest w stanie wykonać z powodu braku odpowiednich środków finansowych.
Radny Jerzy Langer również nie krył uszczypliwości w drugą stronę.
- Należy się cieszyć, że w ostatnich latach znacznie zmniejszyło się w mieście ubóstwo i spadła liczba bezrobotnych i to jest zapewne zasługa prezydenta Szełemeja, ale martwi to, że Wałbrzych się wyludnia, ale to już jest pewnie wina rządu - ironicznie skwitował radny PiS-u.
Podczas sesji prezydent nie szczędził krytyki również miejskim radnym i kandydatce startującej z list PiS-u do Senatu - Renacie Wierzbickiej.
- Podczas konferencji środowisk związanych ze stroną rządową, na której była m.in. pani Wierzbicka, przedstawiono jakie zadania zostały zrealizowane, ale nie powiedziano jak wielu naszych projektów i zadań nie wzięto pod uwagę - mówi prezydent. - To co my mówimy o KPO jest dla niektórych bardzo niewygodne, a te środki są potrzebne niezwykle dla Wałbrzycha. My mówimy o tym, że mamy gotowe projekty, a okazuje się, że nikt o tym nie wie albo nie chce wiedzieć. Mieszkańcy pytają co się dzieje z pieniędzmi europejskimi.
Renata Wierzbicka odniosła się do tych słów.
- Nie są prawdziwe słowa prezydenta Szełemeja, że nie wiem o inwestycjach realizowanych w mieście - mówi kandydatka do Senatu. - Wałbrzych leży mi na sercu i nie godzę się z pewnymi rzeczami i najważniejsze dla mnie jest to, by jak najwięcej środków docierało do Wałbrzycha i by miasto się rozwijało. To co mówi prezydent jest kłamstwem.
Tych słów nie zostawił z kolei bez komentarza prezydent Szełemej.
- Kontekst mojej wypowiedzi dotyczył KPO - zaczął prezydent. - Nie pamiętam, aby radna przez ostatnie 3 lata podejmowała jakąkolwiek inicjatywę, by przyspieszyć dla dobra Wałbrzycha przekazywanie środków z KPO. Nie przypominam sobie też żadnego wydarzenia, w którym mówiłaby radna o tym, by środki z KPO trafiły jak najszybciej do Wałbrzycha. Nie pamiętam też żadnej inicjatywy, by do Wałbrzycha napłynęły inne środki. Gdzie wystąpienie pani Wierzbickiej do Zarządu Województwa o zwiększenie finansowania inwestycji w Wałbrzychu? Dlaczego pani nie walczyła o środki dla Wałbrzycha? Nigdy pani u mnie nie była. O które środki pani tak mocno walczyła dla Wałbrzycha?
W odpowiedzi radna powiedziała:
- Po pierwsze walczyłam o obwodnicę Wałbrzycha. Nienawidzę podziałów i wiem co zostało zrobione w Wałbrzychu, a co nie. A na to, że Zarząd Województwa tak dzieli pieniądze nie mam wpływu. Rozmawiam, staram się przekonać, pytam i nie zgadzam się z tym podziałem środków, ale te zarzuty w moim kierunku są nieprawdziwe.
Gorzkich słów prezydentowi nie szczędził w tej sytuacji również radny Langer.
- | Stan emocjonalny prezydenta przekracza pewne granice i powinien wziąć sobie pan prezydent na wstrzymanie, bo źle się to dla zdrowia prezydenta skończy - zakomunikował radny. - W swoich wystąpieniach prezydent odnosi się personalnie do radnych, wzywa do tablicy, a ja sobie tego nie życzę.