Na godzinę11:30 Mirosław Lubiński zapowiedział konferencję prasową, na której chciał przybliżyć swoje stanowisko w tej sprawie. Ubiegł go jednak Artur Wylandowski, który o 10:30 na Rynku przedstawił punkt widzenia komitetu Romana Szełemeja:
- W związku z tym, że się pojawiły pewne nieprawidłowości w 3 z 466 kart z podpisami, złożonych przez nasz komitet, wczoraj wnieśliśmy do Miejskiej Komisji Wyborczej wniosek o szczegółową weryfikację wszystkich złożonych podpisów. Liczba podpisów znacznie przekraczała wymagany próg i wynosiła ponad 6,5 tysiąca. Nie mamy jednak, podobnie jak inne komitety, możliwości weryfikacji tych podpisów. Dlatego wnieśliśmy w MKW o sprawdzenie nie tylko naszych, ale wszystkich podpisów, złożonych przez wszystkie komitety. Wszystko to robimy w trosce o to, żeby była pełna czystość wyborów w Wałbrzychu – podkreślił Artur Wylandowski i zapowiedział skierowanie do sądu pozwu przeciwko Mirosławowi Lubińskiemu:
- W odpowiedzi na oświadczenie kandydata na prezydenta Mirosława Lubińskiego informuję, że wniesiemy przeciwko niemu w trybie wyborczym wniosek do sądu, ponieważ w tym, co napisał w liście do premiera, całkowicie mija się z prawdą. Nie pozwolimy, żeby zarzuty stawiane przez tego czy innych kandydatów pozostawały bez echa. Nie pozwolimy, żeby Wałbrzych, po raz kolejny, utonął w brudnej kampanii oszczerstw – obiecał członek KWW Romana Szełemeja.
W trakcie rozmowy z dziennikarzami, Artur Wylandowski eksponował jako usprawiedliwienie, niemożność weryfikacji podpisów poparcia dla kandydata, składanych, często „z głowy” przez mieszkańców miasta. Zaprzeczył temu Mirosław Lubiński twierdząc, że w internecie są dostępne co najmniej 3 programy do weryfikacji numeru PESEL: - W momencie gdy podpisy znalazły się w Miejskiej Komisji Wyborczej, odpowiedzialność za nie przejmuje KKW i sztab wyborczy Romana Szełemeja. Możemy je wskazać panu Wylandowskiemu – zadeklarował Lubiński.
Kandydat na prezydenta przypomniał także, że Wałbrzych zyskał złą sławę nie ze względu na swoich mieszkańców, ale z powodu orzeczonego przez sąd kupowania głosów na kandydata Platformy Obywatelskiej: - W takich okolicznościach potrzeba jak najwięcej staranności, rzetelności i bycia poza wszelkim podejrzeniem, by kampania wyborcza była czysta. Czy tak będzie, budzi we mnie wielką wątpliwość fakt, że kontrkandydat składa podpisy poparcia, z których część została sfałszowana. Czy to oznacza, że znowu w Wałbrzychu mamy do czynienia z fałszowaniem głosów? Znowu w związku z kandydatem związanym z Platformą Obywatelską? Bo przecież wczoraj Grzegorz Schetyna oficjalnie namaścił Romana Szełemeja jako tego, który jest kandydatem Platformy Obywatelskiej. Powodowany troską o Wałbrzych i jego mieszkańców, wystosowałem list do Premiera RP Donalda Tuska, w którym przedstawiłem sytuację, a w konkluzji zasugerowałem rozpatrzenie przez premiera odwołania Romana Szełemeja z pełnionej funkcji. Ponadto jeszcze dzisiaj złożone zostanie doniesienie do prokuratury – zakończył Mirosław Lubiński.
Wniosek do prokuratury złożyła także Aleksandra Makowska – Prochera, reprezentująca w Miejskiej Komisji Wyborczej KWW Patryka Wilda: Wczoraj, podczas sprawdzania list poparcia zauważyłam, że na kilku z nich znajdują się podpisy złożone tą samą ręką. Poprosiłam pracownika UM, żeby porównał dane z list z danymi posiadanymi przez UM. W 52 przypadkach okazało się, że nie ma takich osób. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa składam jako osoba prywatna – zakończyła Aleksandra Makowska – Prochera.
W tej sprawie oświadczenie wydał także Patryk Wild. Pisze w nim między innymi: "... Dziwi mnie fakt, że pomimo udowodnionego procederu korupcji wyborczej podobna sytuacja wyborczych nieprawidłowości może mieć znowu miejsce.
Jednocześnie chcę podziękować osobom z mojego sztabu, które jesienią ubiegłego roku wskazały i uświadomiły mi na czym polega lokalny proceder ingerencji w demokratyczny proces wybierania władzy, co pozwoliło na ujawnienie afery wyborczych fałszerstw. Dziękuję, że również i przy tych wyborach stoją na straży uczciwości.
Powyższa sytuacja w mojej opinii nie obciąża osoby kandydata dla którego zbierano podpisy. Jest jednak widocznym sygnałem, że nieprawidłowości wykazane w poprzednich wyborach nie były jednostkowym przypadkiem lecz stanowią standardowy sposób działania pewnej grupy osób zaangażowanych w proces wyborczy. Jestem przekonany, że bez zewnętrznego wsparcia dla wałbrzyskiej demokracji wyjście z tej sytuacji -bez względu nawet na dobrą wolę kandydatów - będzie trudne".