Przed nami jeszcze ponad pół miesiąca wakacji. To dobry moment, żeby zastanowić się nad wyjazdem. Sezon zbliża się ku końcowi, ceny powoli spadają, a pogoda w zagranicznych kurortach wciąż bez zmian – ciepło i słonecznie. Nie inaczej jest na Krecie, największej greckiej wyspie, I piątej, co do wielkości, w basenie Morza Śródziemnego. Jej dzikość i pierwotne piękno skalistych wybrzeży, białych plaży i gajów oliwnych na pewno zachwyci turystów zmęczonych nowoczesnym blichtrem modnych, nadmorskich kurortów. Nie jest to miejsce, gdzie co wieczór można bawić się w innej dyskotece lub klubie – szczególnie w małych miasteczkach o typowo miejskie rozrywki może być trudno. Tubylcy jak przed wiekami preferują raczej posiedzenia w barach, których fotele niebezpiecznie zachodzą na chodnik – duży telewizor zawieszony prawie na ulicy, wygodne siedziska i koktajle w ręce to norma. Sklepy i restauracje zlokalizowane wokół deptaka i głównej ulicy otwarte są zwykle do późna w nocy, bo w upalne dni ciężko robić zakupy. Grecy przyzwyczajeni są do wyjątkowo wysokich temperatur, dlatego nie ma się co dziwić, że gdy my słaniamy się z gorąca im jest zaledwie ciepło. Zwłaszcza kobietom, które bez względu na wiek, obleczone są w zwyczajową czerń.
Nazwa Kreta pochodzi od słowa krateia, co oznacza silna. Pierwsze domostwa były tu budowane już 6000-3100 p.n.e. z wysuszonej gliny lub kamienia. W okresie od 3000-1500 p.n.e. na wyspie rozwinęła się kultura minojska, zwana też kreteńską lub pałacową, dokładniej opisana dzięki pracom wykopaliskowym prowadzonym przez archeologa Arthura Evansa. To z tego okresu pochodzą ruiny pięknego pałacu w Knossos (oraz podobne w Fajstos, Malii i Káto Zákros), znanego pasjonatom historii z mitów o labiryncie Minotaura i jego wyrodnym ojcu Minosie, mitu o Ariadnie, czy Dedalu i Ikarze. Można w nim podziwiać zarówno zrekonstruowane, kolorowe freski i kolumny (bo nie każdy zdaje sobie sprawę, że zachwycające bielą ruiny były niegdyś barwione), komnaty i sale, jak również nowoczesne jak na ten czas rozwiązania urbanistyczne związane z np. systemem doprowadzania wody do pałacu. Jeśli oglądanie ruin to za mało, warto odwiedzić znajdujące się w stolicy wyspy Heraklionie, muzem. Po Narodowym Muzeum Archeologicznym w Atenach jest to drugi tego typu obiekt w Grecji. Odnajdziemy tu 20 sal, obejmujących całą historię wyspy - od czasów neolitycznych do okresu rzymskiego. Sam Heraklion (Iraklion) – miasto Herkulesa, też warte jest uwagi. Spacerując jego ulicami, w zasadzie potykamy się o zabytki, takie jak wybudowana w centrum miasta Fontanna Morosini, mury miejskie z bastionem Martinengo czy średniowieczna forteca wenecka, mieszcząca się w porcie. Jadąc do Iraklionu warto po drodze zahaczyć o fabrykę wina i mydła, gdzie oprócz przyjrzeniu się historii procesu wytwarzania tych cennych produktów, będziemy mieli okazję obejrzeć także pouczający film i spróbować miejscowych specjałów. Lecąc na Kretę nie zapomnijmy o odpowiednim obuwiu plażowym – kamieniste plaże i skały wystające z morza, mogą utrudnić nam pływanie w nim.
Nie nastawiajmy się także na zbyt ciepłą wodę – zdecydowanie warto zadbać, by nasz hotel posiadał basen jeśli lubimy się kąpać. Pomimo niedogodności, wybrzeże jest piękne – odnaleźć tu można interesujące rośliny rosnące na zboczach, a morze dostarczy niezapomnianych widoków, tym którzy zdecydują się w nim nurkować.
Na Krecie, podobnie jak w innych tego typu miejscach, funkcjonuje mnóstwo biur podroży, oferujących wycieczki po okolicznych atrakcjach turystycznych. Jeśli bariera językowa nie stanowi dla nas problemu, w kieszeni może pozostać sporo euro, bo tą walutą posługujemy się w Grecji. Przewodnicy mówią zwykle językiem angielskim i niemieckim, czasem również rosyjskim, używając raczej prostych sformułowań – wybierając się na wycieczkę mamy więc pewność, że poznamy historię danego regionu i zabytków się w nim znajdujących, bez potrzeby nerwowego przeglądania map i przewodników. A po ciężkim dniu warto napić się Ouzo (gr. ούζο), greckiej wódki anyżowej (do 48%), która po rozcieńczeniu z wodą magicznie zmienia kolor i obejrzeć pokaz znanej już na całym świecie Zorby. A jeszcze lepiej, samemu przyłączyć się do tancerzy....