Kilka dni wcześniej prezydent Szełemej i jego współpracownicy byli już z wizytą na Sobięcinie, ale była ona związana z planowaną likwidacją PSP nr 17. Teraz przyszedł czas, by wytłumaczyć podenerwowanym rodzicom i nauczycielom, dlaczego do likwidacji przeznaczone zostało również PG nr 4.
- Mamy dobro lokalne, ale mamy też dobro wspólne miasta – tak starał się przekonać do pomysłu likwidacji dwóch szkół na Sobięcinie, zastępca prezydenta Zygmunt Nowaczyk.
Na większości zebranych te słowa nie zrobiły jednak wrażenia, a co najwyżej wywołały lekką konsternację. O PG nr 4 dobrze wypowiedziała się nawet Joanna Dobrowolska-Bielecka, której dotychczas podczas spotkań przypadała rola tej osoby, która musiała najmocniej i najzacieklej bronić wizji likwidacji 6 wałbrzyskich szkół.
- Jeśli weźmiemy pod uwagę zmianowość, to w tej szkole wyniki są dobre – mówi Joanna Dobrowolska-Bielecka.
I faktycznie, zmianowość w PG nr 4 wynosi 0,87 i z wałbrzyskich gimnazjów tylko PG nr 9 może poszczycić się lepszym wynikiem (0,91). 86 procent wydatków tej szkoły pokrywa subwencja oświatowa.
Zespół do nowej sieci szkół proponuje w swojej koncepcji, by uczniowie PG nr 4 na Sobięcinie po zlikwidowaniu placówki, trafili do dwóch innych szkół – PG nr 1 przy ulicy Limanowskiego oraz PG nr 3 przy ulicy Piotra Skargi. Warto w tym momencie jednak zwrócić uwagę na szczególny charakter PG nr 4. Do tej szkoły uczęszcza obecnie 210 uczniów, z czego blisko setka to uczniowie kształcący się w oddziałach przysposabiających do zawodu, a klasy OHP to klasy, w których znajdują się osoby posiadające opinie z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej o dostosowaniu wymagań edukacyjnych, osoby które nie rokują nadziei na ukończenie gimnazjum w normalnym trybie.
Przedstawiciele PG nr 4 stanęli podczas wczorajszego spotkania na wysokości zadania. Byli bardzo dobrze przygotowani do merytorycznej dyskusji i przede wszystkim przygotowali racjonalny i możliwy do realizacji plan uratowania szkół w dzielnicy Sobięcin. Mowa oczywiście o pomyśle utworzenia Zespołu Szkół, który maiłby swoją siedzibę w obecnej PSP nr17. Budynek po obecnym PG nr 4 zostałby do dyspozycji miasta. Z danych podanych przez urząd wynika, że likwidacja PG nr 4 da roczne oszczędności w wysokości 692 tysięcy zł. Tymczasem przedstawiciele PG nr 4 wyliczyli, że utworzenie ZS na Sobięcinie bilansuje te straty. Ponadto jako argumenty świadczące na ich korzyść podawali także to, że Sobięcin to dzielnica, która liczy 7 tysięcy mieszkańców i nie powinna być traktowana po macoszemu. Ponadto spora grupa osób tu mieszkających to osoby korzystające z pomocy MOPS-u, a dojazdy do szkół to dla nich dodatkowe koszty. Podniesiono również kwestię programów unijnych realizowanych zarówno przez PSP nr 17 jak i PG nr 4. W razie likwidacji tych szkół, środki unijne trzeba będzie bezpowrotnie zwrócić.
By jednak można było przeprowadzić zabieg utworzenia Zespołu Szkół potrzebna jest zgoda najpierw rady miasta, a później kuratora oświaty. Ten ostatni taką zgodę musi wydać do końca lutego tego roku. Czy są więc jakiekolwiek szanse na realizację tego pomysłu.
Co ciekawe, po raz kolejny pod rozwagę poddane zostały dane prezentowane przez urząd, jakoby roczny dojazd dzieci z wałbrzyskich szkół przeznaczonych do likwidacji, do innych placówek oświatowych w Wałbrzychu miał kosztować około 500 tys. zł. W 2010 roku gmina Głuszyca wydała na ten cel 330 tys. zł, a Walim nawet 360 tys. zł., choć są to gminy zdecydowanie mniejsze od Wałbrzycha.
Utworzenie Zespołu Szkół to nie wszystkie propozycje. Mieszkańcy Sobięcina oraz grono pedagogiczne PSP nr 17 i PG nr 4 uważa, że można tu utworzyć również oddział przedszkolny. Do koncepcji Romana Szełemeja odniósł się szef Rady Wspólnoty Samorządowej „Sobięcin, Gaj” - Romuald Lindner.
- Popierałem pana Szełemeja w czasie wyborów i nadal uważam, że podejmuje dobre decyzje, ale w przypadku szkół uważam, że prezydent jedzie ze zbyt dużą prędkością – mówi Romuald Lindner.
Koncepcja zaprezentowana przez nauczycieli obu przeznaczonych do likwidacji szkół, spodobała się radnym przybyłym na spotkanie, a ma to duże znacznie, bo to przecież radni ostatecznie podejmą decyzję, czy szkoły na Sobięcinie zlikwidować, czy też faktycznie utworzyć Zespół Szkół.
- Do tanga trzeba dwojga. Chcą rodzice i nauczyciele, ale czy zechce prezydent i niektórzy radni? – pyta Alicja Rosiak.
Cezary Kuriata, pozostający w zdecydowanej opozycji do Romana Szłemeja, pochwalił go za to, że dzięki podjęciu decyzji o planowanej likwidacji szkół, w wałbrzyskich dzielnicach narodziła się społeczność obywatelska, z czym wcześniej rzadko mieliśmy do czynienia. Obecna na spotkaniu radna powiatowa - Monika Wybraniec - uważa tymczasem, że nie można mówić o równomiernym rozwoju miasta, skoro w jednej dzielnicy chce się zlikwidować dwie szkoły.
Sam pomysł grona pedagogicznego o utworzeniu Zespołu Szkół nie był zbyt szeroko komentowany przez władze. Roman Szełemej zaznaczył jedynie, że ta koncepcja była dyskutowana i nie znalazł uznania w oczach komisji do spraw nowej sieci szkół. Z kolei Joanna Dobrowolska-Bielecka obiecała, że komisja jeszcze raz przyjrzy się tej propozycji.
Tak więc mieszkańcom Sobięcina nie pozostaje nic innego, jak czekać na decyzję prezydenta i komisji, a gdyby były one nadal niekorzystne dla Sobięcina, wtedy pozostanie liczenie na zdrowy rozsądek radnych.