Wałbrzyszanie początkowo życzliwie przyglądali się rozgrzebanej ulicy i rozstawionym wzdłuż usuniętych, starych krawężników, potężnym maszynom. Kiedy zaczęło być widoczne, że remontu w żadnym razie nie da się skończyć w planowanym terminie, przyszło zniecierpliwienie.
Prawie nieprzejezdna ulica Andersa powodowała korki w całym mieście, a szczególnie na głównej arterii, ul. Wrocławskiej, przy skrzyżowaniu Chrobrego, Sikorskiego i Wysockiego, na Starym Zdroju w kierunku wyjazdu na Świebodzice. Kierowcy omijali Andersa, bo tam było jeszcze gorzej. Zwłaszcza, że zgodnie z harmonogramem rozpoczął się remont nawierzchni ul. Wysockiego, łączącej Andersa z centrum miasta.
Sarkali też właściciele sklepów i punktów usługowych przy ul. Andersa. Pogodzili się z tym, że przez jakiś czas obroty będą mniejsze, ale kiedy minął termin zakończenia prac, a chodniki przy ich sklepach nadal były rozgrzebane, zniechęcając potencjalnych klientów, zaczęły się skargi. Poszkodowani zgłaszali się między innymi do Rady Wspólnoty Samorządowej Biały Kamień. Niektórzy zwolnili pracowników. Jeśli będą mogli udokumentować straty, mają szansę na obniżenie czynszu lub inne ulgi. Każdy musi jednak złożyć wniosek indywidualnie. - Ale i tak utargi z przedświątecznych zakupów przepadły – narzekają handlowcy.
- Firma naprawiająca drogę za późno wzięła się za procedury związane ze zmianą organizacji ruchu. Za tę opieszałość będą musieli drogo zapłacić. Niewykluczone, że będzie to nawet 10 tys. zł za dzień opóźnienia, liczone od 30 listopada – wyjaśnia rzeczniczka Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei, Joanna Jarocka.
Groźba wysokich kar zmobilizowała drogowców – przed świętami Bożego Narodzenia droga została otwarta. Jak długo jeszcze potrwają prace wykończeniowe, na razie nie wiadomo. Zwłaszcza, że jednocześnie jest instalowane nowe oświetlenie, a to robi już zupełnie inny inwestor.