Najbardziej obawiają się pracownicy Działu Gospodarczego oraz Działu Napraw Lokomotyw Spalinowych. Już teraz wiele osób znajduje się na szczególnego rodzaju urlopach, za które firma płaci jedyne 60% podstawowej pensji. „To naprawdę za mało”- mówi jeden z pracowników wałbrzyskiej kolei, chcący zachować anonimowość.
Zwolnieni kolejarze nie mogą liczyć na zbyt wiele. Za samodzielną rezygnację ze stanowiska, kolej oferuje im maksymalnie 30 tys. złotych, ale w zależności od długości stażu pracy w PKP. W innym przypadku, gdy pracownik zostanie zwolniony w normalnym trybie redukowania miejsc pracy dostanie trzymiesięczną odprawę. W przypadku zwykłego pracownika np. Działu Gospodarczego będzie to. ok. 4 tys. zł.
Aktualnie na czarnej liście do zwolnienia osób z tylko jednego, wałbrzyskiego działu widnieje dziesięć, może kilkanaście nazwisk, mówią sami zainteresowani. Nie jest to bardzo drastyczna liczba, aczkolwiek w takim przypadku środków do życia może zostać pozbawionych nawet czterdzieści, a może więcej osób, licząc najbliższe rodziny zwolnionych pracowników kolei, średnio po 4 os. w rodzinie.
Cały dramat polega na tym, iż w Wałbrzychu i okolicy ciężko o pracę, zwłaszcza, jeżeli chodzi o czterdziesto czy pięćdziesięcioletniego mężczyznę, który całe swoje życie zawodowe poświęcił kolei. Poza tym przy 15% i ciągle wzrastającym bezrobociu w naszym okręgu ciężko jest znaleźć etat młodym i bardzo dobrze wykształconym ludziom. Starsi wiekiem mają o wiele trudniejszy orzech do zgryzienia.
Warto w tym przypadku przytoczyć słowa światowej sławy socjologa Zygmunta Baumana, który o obecnych czasach i kryzysie pisze cyt.”Okradanie całych narodów z ich bogactw nazywa się promowaniem wolnego rynku, okradanie całych rodzin i wspólnot lokalnych nazywa się redukcją zatrudnienia lub po prostu modernizacją. Żaden z tych czynów nigdy nie został nazwany przestępstwem i nigdy nie podlegał karze”. Chyba nie sposób nie podpisać się pod tymi słowami patrząc, co dzieje się dookoła.