Wałbrzyszanie jechali na mecz do Łańcuta powalczyć. Zdecydowanym faworytem byli koszykarze Sokoła, którzy bardzo rzadko dają się pokonać we własnej hali. Pierwszy punkty zdobył w tym meczu Wróbel, ale kolejne minuty należały do miejscowych. Sokół odskoczył na 9-2. Później nieco lepiej prezentowali się nasi i udało się im dość szybko zniwelować straty. Po pierwszych 10 minutach 20-16.
Druga kwarta zaczęła się od celnej trójki Damiana Pielocha. Gracze Sokoła przyspieszyli grę i znów odskoczyli na kilka punktów przewagi. Wymiana ciosów trwała do końca tej kwarty. Do przerwy Łańcut prowadził 41-34.
Kluczowa dla losów tego pojedynku była trzecia kwarta. Wałbrzyszanie zagrali bardzo słabo w ofensywie i mieli olbrzymie problemy ze zdobywaniem kolejnych punktów. Wzmocniona defensywa Sokoła przyniosła rezultaty. W ekipie gospodarzy wyróżniali się skuteczny Wojciech Pisarczyk i bardzo dobrze kierujący grą kolegów wychowanek Górnika Rafał Glapiński.
Ostatnie 10 minut to nadal przewaga miejscowych, którzy z minuty na minutę powiększali przewagę punktową i odjeżdżali z wynikiem.
W tym meczu Górnik znów zagrał poważnie osłabiony. Z powodu problemów zdrowotnych na parkiecie nie zobaczyliśmy Marcina Sterengi i Łukasza Muszyńskiego.
Sokół Łańcut – Górnik Wałbrzych 87-55 (20-16, 21-18, 25-8, 21-13)
Górnik: Wróbel 13, Nitsche 13 (7 zbiórek, 4 straty), Józefowicz 10 (0/7 za 3 punkty), Kowalski 8 (5 strat), Stochmiałek 6, Pieloch 3, Grzywa 2, Kietliński 0 (3 asysty, 4 straty), Murzacz 0.