Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna, PiS chce wprowadzić zmiany, które będą miały daleko idące skutki. Chodzi o wprowadzenie kadencyjności prezydentów, burmistrzów i wójtów. Jeśli nowe przepisy zostaną zaakceptowane przez większość parlamentarną, to liczba kadencji zostanie ograniczona do dwóch z rzędu. PiS chce, by nowe przepisy obowiązywały już w wyborach samorządowych, które mają odbyć się w 2018 roku.
Co to oznacza dla Wałbrzycha i gmin należących do powiatu wałbrzyskiego? Otóż oznaczałoby to wielkie zmiany. W Wałbrzychu Roman Szełemej nie mógłby ubiegać się o kolejna kadencję, a ma w mieście niepodważalną pozycję, o czym świadczą wyniki wyborów samorządowych w 2014 roku, kiedy zyskał poparcie ponad 80 procent wałbrzyszan, którzy zdecydowali się pójść do urn. Czy PO w takiej sytuacji będzie miała na tyle mocnego innego kandydata, który zagwarantuje zwycięstwo?
Ta zmiana spowoduje również małe trzęsienie ziemi w gminach powiatu wałbrzyskiego. Burmistrz Boguszowa-Gorc Waldemar Kujawa, burmistrz Jedliny Zdroju Leszek Orpel, wójt Czarnego Boru Adam Górecki oraz wójt Walimia Adam Hausmann, musieliby pożegnać się ze swoimi funkcjami. Mieroszów (burmistrz Marcin RaczyńskI), Szczawno-Zdrój (burmistrz Marek Fedoruk), Głuszyca (burmistrz Roman Głód), Stare Bogaczowice (wójt Mirosław Lech) – to gminy, gdzie na czele samorządu stoją osoby sprawujące te funkcje pierwszą kadencję, a więc mogłyby one startować w kolejnych wyborach i ubiegać się o ponowną wygraną.
Czas pokaże czy te proponowane przez PiS zmiany wejdą w życie i czy w takiej formule czy jednak zostaną one jeszcze skorygowane.