Nawet jeżeli ktoś nie jest miłośnikiem Krzysztofa Krawczyka, to jego nazwisko chyba nikomu w Polsce nie jest obce. Dwadzieścia pięć złotych i dziesięć platynowych płyt świadczy niezbicie, że artysta od kilkudziesięciu lat przyciąga do siebie kolejne pokolenia Polaków.
Niedzielny koncert wypełnił salę Teatru Zdrojowego prawie do ostatniego miejsca i co ciekawe, nie byli to tylko równolatkowi artysty, ale także spora grupa młodych ludzi, którzy nawet zabrali ze sobą na koncert kilkuletnie dzieci.
Warto przypomnieć, że Krzysztof Krawczyk, mimo że pochodzi z Katowic, ma rodzinne powiązania ze Szczawnem. Po wojnie zamieszkali w tym mieście jego dziadkowie, których często odwiedzał. W czasie koncertu wspominał czasy dzieciństwa, wojenne opowieści i dziadkowe ordery, którymi się bawił. Między innymi dziadkowi Stanisławowi dedykował szczawieński koncert. Większość piosenek była o miłości, ale to naturalne, bo Krzysztof Krawczyk takie utwory śpiewa, koncert odbył się na kilka dni przed Walentynkami
Usłyszeliśmy między innymi: „Jestem sobą”, „Rysunek na szkle”, „Jak minął dzień”, „Parostatek”, „Bo jesteś ty”, „Byle było tak”, „Paryż i my” czy „Hello, Mary Lou”.