Od lat apele Schroniska PTTK Andrzejówka nie przynoszą skutku i kolejne zdjęcia rozwalonych sanek i zablokowanych dróg wjazdowych do lasu to norma niestety. – Nie mamy siły na edukację, prośby nie działają, instytucje nie działają. Po prostu będziemy robić swoje i nie wychylać nosa, bo jeszcze możemy oberwać – informuje Schronisko.
- Ile osób w takich momentach nie będzie mogło skorzystać z naszych usług? Ile machnie ręką i nie przyjedzie. Zaraz odezwą się głosy, że sami sobie jesteśmy winni, ale to nie tak i że dorabiamy się tutaj nie wiadomo jakich pieniędzy, więc o co nam chodzi? Otóż nie dorabiamy się, wystarczy przyjechać w tygodniu albo jak nie ma śniegu i zobaczyć jak to wygląda, a opłaty stale rosną niezależnie od sezonu. Ten rejon zawsze cieszył się popularnością, jakoś już nikt nie pamięta tłumów podczas np. biegu gwarków. Tym potem chcemy wywołać dyskusję, czy takie miejsca jak nasze mogą być w całości (nie tylko Schronisko) lepiej zarządzane, a nie zostawione same sobie - czytamy na profilu Schroniska.
Źródło: Schronisko PTTK Andrzejówka