Pracownicy, zdążający w poniedziałek do Takaty, byli po prostu zrezygnowani. Zdali sobie sprawę, że od tej decyzji nie ma już odwrotu. Nawet nie byli nią specjalnie zdziwieni. - Wiedzieliśmy, że tak się stanie. Ale po 11 latach pracy jest mi przykro, że muszę się rozstać z tym zakładem – mówi jedna z pracownic.
Pracownicy rzeczywiście mają prawo czuć się niekomfortowo. Takata, to pierwszy zakład, jaki zainstalował się w Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, a teraz, jako pierwszy zwija żagle. W najlepszych latach pracowało tam ponad 1000 osób. Niestety, gdy zaczął się kryzys, ponad 300 z nich zwolniono, a ci co pozostali, będą pracować tylko do końca sierpnia.
Do działania przystąpiły związki zawodowe, zakładowe i regionalne. - Musimy wywalczyć coś więcej, niż zwykłe odprawy – mówi szef zakładowej solidarności, Janusz Kowalski. Sprawę bacznie śledzi przewodniczący Solidarności regionu wałbrzyskiego, Radosław Mechliński. - Polskie prawo przewiduje w takich sytuacjach trzymiesięczną odprawę dla każdego, kto pracował więcej niż 3 lata. Ale są też możliwości, aby spróbować uzyskać nieco więcej. Być może zarząd przychyli się do postulatu załogi, by oprócz odpraw, wypłacić też dodatkowe rekompensaty – mówi Mechliński.
Sprawa likwidacji Takaty wywołała spore poruszenie wśród samorządowców. Starosta wałbrzyski zarządził specjalną naradę, w której wzięła udział dyrektorka PUP-u, Jolanta Glapiak, posłanka Katarzyna Mrzygłocka, przewodniczący Radosław Mechliński oraz prezydent Piotr Kruczkowski. - Widzę możliwości utworzenia nowych miejsc pracy przez kolejnych inwestorów, na których czekają tereny w strefie. Będą rozmawiał z prezesem Invest Parku, by intensywnie starać się ich pozyskać – mówi Piotr Kruczkowski.
Kierownictwo Invest Parku jest zaniepokojone odejściem Takaty. Wiceprezes Dariusz Kasprowicz uspokaja jednak, że to z pewnością odosobniony przypadek. - Martwi nas to głównie z powodu tak dużej liczby zwolnionych ludzi – wyjaśnia.
Teraz najwięcej zależy od rozmów, jakie będą prowadzone między zwalnianą załogą, a pracodawcą. Obie strony dały sobie 20 dni na podpisanie ostatecznego porozumienia w tej sprawie.