Jak pisze nasza Czytelniczka: „Wczoraj około godziny 7.30 w dzielnicy Konradów przy domach mieszkalnych pojawiło się stado saren. Po chwili zostały zaatakowane przez błąkające się (zresztą jak co dzień) bez właścicieli, rozwścieczone psy. Sarny rozproszyły się. Jedna z nich, która miała na wiosnę mieć małe sarenki, uciekając wpadła w siatkę ogrodzeniową, po czym psy gryzły ją i szarpały. Siedząc na śniegu sarna wyglądała na zdrową, ale nie mogła wstać i o własnych siłach odejść. Krwawiła w okolicach szyi”
Jak relacjonuje nasza Czytelniczka, na miejsce przybył myśliwy, który stwierdził, że sarny nie da się uratować.
„Sarna męcząc się umierała przez około 2 godziny, po których zabrało ją schronisko ze Świdnicy” – pisze Czytelniczka i dodaje: „Należy dodać, iż błąkające się psy w tej dzielnicy są ogromnym problemem mieszkańców. Tym razem było to zwierzę, ale równie dobrze mógł to być człowiek”.