Walka radnego z bałaganem na przystankach trwała wiele miesięcy. Ale ustalenie odpowiedzialnych za porządek wydawało się nieosiągalne. - To zamieszanie wynika z niespójnych przepisów prawnych – twierdzi wiceprezydent Mirosław Bartolik. I przytacza dwie ustawy: o utrzymaniu porządku i czystości w gminie oraz ustawę o transporcie zbiorowym. - Zapisy w obu tych dokumentach są sprzeczne. Jeden wyszczególnia podmioty odpowiedzialne za sprzątanie przystanków, drugi nie pozwala ich za to ukarać – tłumaczy wiceprezydent.
Ile zależy od interpretacji przepisów, świadczy przykład szefa wałbrzyskiego MPK. Został on przez sąd uniewinniony, choć miasto usiłowało na podstawie jednej z ustaw przypisać mu odpowiedzialność za brud na przystankach.- Tak nie powinno być, dlatego uważam, że parlament powinien tę sprawę jednoznacznie uporządkować – dodaje Mirosław Bartolik.
W porozumieniu wszystkie przystanki zostały sprawiedliwie podzielone między prywatnych przewoźników, MPK i gminę. - Każdy wie, co ma robić. Nadzór nad wykonaniem zapisów umowy sprawuje wydział infrastruktury oraz Straż Miejska. Nie mogliśmy czekać, aż ktoś z powodu bałaganu zrobi sobie na przystanku krzywdę. Sygnały, jakie obecnie do nas dochodzą, świadczą o tym, że porozumienie się sprawdza – wyjaśnia wiceprezydent.