Wczorajszej nocy pod opiekę Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt trafiła suczka, która wegetowała w Wałbrzychu. Całodniowe próby skontaktowania się z właścicielami Yoko, skończyły się niepowodzeniem. Po kilku godzinach oczekiwania na reakcję ze strony domowników osoby zgłaszające poprosiły o pomoc.
- Na miejscu zastaliśmy obraz nędzy i rozpaczy - śpiąca na osikanej kołdrze i rozpadającej się palecie suczka, bez dostępu do wody, z licznymi odleżynami na ciele, brudna i niewyobrażalnie śmierdząca. Właściciele kolejny raz nie kwapili się do rozmowy z nami, dlatego zapadła decyzja o jej odbiorze - informują przedstawiciele DIOZ-u.
Apatyczna, ledwo stojąca na łapach Yoko trafiła do kliniki weterynaryjnej, w której potwierdzono jej krytyczny stan. Anemia, apatia, z trudem utrzymywana równowaga, odleżyny, zapalenie pęcherza, przerośnięte pazury to dowód, ze pies jest skrajne zaniedbany. Lekarze podejrzewają u niej również chorobę autoimmunologiczną, którą jednak można skutecznie leczyć. Specjalistami w dbaniu o takie psy są przedstawiciele organizacji Akity w Potrzebie, którzy widząc stan psa - załamali ręce i powiedzieli „skrajny dramat”.
- Po odbiorze skontaktowali się z nami opiekunowie, którzy zapewniali o świetnej opiece sprawowanej nad psem. Ostatni raz Yoko miała być u lekarza w ubiegłym roku, a jej zaniedbanie tłumaczyli podeszłym wiekiem i chorobą. Na każdy zarzut mieli wytłumaczenie, jednak nie byli w stanie wskazać chociażby karmy weterynaryjnej, którą pies miał być rzekomo karmiony - informuje DIOZ.
Właścicielom za zaniedbanie psa może grozić do 3 lat pozbawienia wolności.
Yoko ma wilczy apetyt i pochłania każde ilości podawanej jej karmy.
- Wdrożyliśmy wobec niej dietę rekonwalescencyjną, składająca się ze specjalnych mieszanek i karm w proszku, stąd podawane jej obiadki mają konsystencję papki. Bardzo dzielnie znosi codzienne kroplówki, a także bez problemu przyjmuje cały arsenał tabletek. Ujawniona w badaniach krwi anemia jest więc najpewniej spowodowana brakiem karmienia i pojenia suczki. Wbrew zapewnieniom właścicieli, Yoko nie cierpi na niewydolność nerek, a wyłącznie na przewlekłe, nieleczone zapalenie pęcherza. Każda próba sikania wiąże się z bólem i pieczeniem. To właśnie nieleczona choroba spowodowała posikiwanie, które właściciele ocenili jako starcze nietrzymanie moczu - kończą przedstawiciele DIOZ-u.
Źródło: Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt