– Te zmiany to przede wszystkim efekt presji klientów trwającej już od dość dawna – uważa Łukasz Geldarski, doradca finansowy z wałbrzyskiego oddziału firmy Expander. Wielu z nich widząc ceny walut w kantorze uważało, że różnice kursowe obowiązujące w bankach są dla nich niekorzystne i dlatego chciało mieć możliwość bezpośredniego spłacania kredytu w walucie obcej.
Specjaliści uważają jednak, że warto dobrze się zastanowić, zanim zdecydujemy się skorzystać z nowych zasad. Może się bowiem okazać, że w niektórych przypadkach nie tylko nie osiągniemy spodziewanych zysków, ale wręcz będziemy musieli dopłacić. Wszystkiemu winne są dodatkowe koszty, które obowiązują w bankach.
Spłacanie raty kredytu bezpośrednio w obcej walucie, czyli np. we frankach szwajcarskich wymaga przede wszystkim sporządzenia aneksu do umowy kredytowej. Zależnie od banku jest to koszt od 50 zł (w Alior Banku i Pekao SA) do nawet 500 złotych (w Banku Millenium). Jeszcze drożej zapłacić trzeba w Nordea Banku, w którym prowizja za sporządzenie aneksu wynosi 0,75% pozostałej do spłacenia kwoty. Przy kredycie np. na 250 tysięcy zł opłata wyniesie więc ponad 1800 zł.
To jednak nie koniec kosztów. Kolejne pojawiają się przy samym wpłacaniu pieniędzy w bankowej kasie. Nie wszędzie da się to zrobić – takiej możliwości nie ma np. w mBanku, GE Money Banku i Dominet Banku. Wpłat w obcych walutach nie prowadzi także Lukas Bank, zaś Multibank i Polbank nie prowadzą obsługi kasowej dla franka. Rozwiązaniem jest wówczas założenie konta walutowego, z którego będą dokonywane przelewy. A to oznacza kolejne opłaty - nawet rzędu kilkudziesięciu zł, ponieważ prowizja może być pobrana dwukrotnie - od banku, z którego przelew wychodzi i od tego, do którego waluta jest przelewana. Może się więc okazać, że zysk związany z tańszym kupieniem waluty nie wystarczy nawet na pokrycie kosztów całej operacji.
– Tym bardziej – dodaje Łukasz Geldarski - że dzisiaj frank szwajcarski jest walutą praktycznie nie używaną w kantorach, stąd jego kurs jest tu relatywnie niższy w porównaniu z bankami. Jednak w życiu (a szczególnie w ekonomii) jest tak, że popyt powoduje wzrost cen i bardzo prawdopodobne, że i kursy kantorowe też wzrosną.
Dodatkowym kłopotem, jaki może spotkać klientów wpłacających w banku swoją ratę, jest fakt, że zazwyczaj, aby ja opłacić w całości potrzebne są zarówno banknoty, jak i bilon. Tymczasem banki, albo bilonu w ogóle nie przyjmują (BOŚ, Multibank, ING Bank Śląski, Alior, Nordea, Citibank Handlowy, Millennium, Dominet), albo od jego wpłaty pobierają bardzo wysokie prowizje rzędu 50-60% (PKO BP, Raiffeisen Bank). Bilon bez prowizji wpłacimy tylko w Banku Zachodnim WBK, Fortis Banku, DnBNord, Kredyt i Banku.
Przed podjęciem jakichkolwiek działań warto więc wszystko raz jeszcze policzyć i sprawdzić, na co możemy liczyć w banku, w którym mamy kredyt – radzi Łukasz Geldarski. Tym bardziej, że, jak deklaruje większość banków, zmiana sposobu płacenia raty będzie mogła być dokonana tylko jeden raz przez cały okres trwania kredytu.