Stan kościoła spędza również sen z powiek wałbrzyskiemu konserwatorowi zabytków. Obfita korespondencja na ten temat toczy się od pięciu lat, ale jak dotąd efekt licznych upomnień, nakazów i grzywien jest bardzo mizerny, by nie rzec – żaden.
Kościół został sprzedany 15 lat temu dwóm prywatnym osobom. Nie wiadomo, jakie nabywcy mieli plany wobec murowanego zakupu. Nawet, jeśli jakieś były, nie zostały zrealizowane. W 2004 roku kościół przeszedł na własność mieszkańca Wrocławia. - Ten pan mówił, że wyremontuje zabytek, a po remoncie założy tam dom spokojnej starości – mówi Dorota, jedna z lokatorek zagrożonego budynku mieszkalnego.
Okazało się jednak, że czas mijał, a w opuszczonym obiekcie nic się nie działo. Niszczał tylko coraz bardziej, aż któregoś dnia, po gwałtownej burzy, zawalił się strop kościelnej nawy. Wtedy sprawą zainteresował się inspektor nadzoru budowlanego, który nakazał usunięcie zagrożenia. Napraw nie dokonano, więc nadzór, realizując swoje uprawnienia, nałożył na właściciela grzywnę w wysokości 5 tys. zł.
- Nawet jeśli właściciel zapłaci karę, to nasze bezpieczeństwo w najmniejszym stopniu się nie poprawi. Najbardziej boimy się o stan kilkudziesięciometrowej wieży. Na górze rosną drzewa, korzenie nadwerężają ściany, to się może w każdej chwili zawalić – mówi pani Dorota. Jeszcze bliżej zrujnowanego kościoła mieszka dwoje starszych ludzi. Zajmują część domu, należącego też do właściciela zabytku. Uważają, że wszystko jest w porządku. - Nie boimy się, kościół jest przecież ogrodzony. A wieża dobrze się trzyma – mówią oboje.
Biuro Ochrony Zabytków, po wielu monitach, otrzymało od właściciela zabytku dokumentację na wykonanie prac zabezpieczających. Obiekt miał być odgruzowany, podstemplowany, ściany podparte, a cały teren uporządkowany. Żadna z tych prac nie została wykonana.
Kościoła nie można zburzyć. Jest wpisany do rejestru zabytków.