Kolejna zwierzęca interwencja miała miejsce w Wałbrzychu przy ulicy Orkana.
- Dostaliśmy zgłoszenie, że na posesji w kojcu przebywa mały pies, że jest bardzo zaniedbany od dłuższego czasu. W tym kojcu w przegnitej budzie, z mokrymi szmatami, pies był trzymany nawet podczas silnych mrozów. Właściciele nawet na prośbę sąsiadów nie chcieli go zabrać do domu. W pewnym momencie pies zaczął słabnąć, nie zabrali go też do weterynarza. Jednak nikt tego wcześniej nie zgłaszał, aż osoba zgłaszająca zauważyła, że pies nie wychodzi z budy, a na palecie obok jest dużo krwi. Pies w nocy bardzo skomlał jakby go coś bolało. Na miejscu wolontariuszka potwierdziła wszystko. Pies nie miał siły wyjść z budy, był bardzo wychudzony. Właścicielka zrzekła się psa i nie potrafiła wyjaśnić co się stało. Od osób trzecich wiemy, że pies nigdy nie był z kojca wypuszczany, często był dokarmiany przez sąsiadów. Nikt z nim nie chodził do weterynarza, a ponad rok temu uciekł i trafił do schroniska w Świdnicy, skąd został odebrany i z powrotem wpakowany w kojec - relacjonują przebieg interwencji wolontariusze Fundacji.
Po odebraniu, pies został przewieziony do lecznicy. Reksio ma anemię, martwicę tkanki na uszach, ogonie i opuszkach, która powstała najprawdopodobniej po odmrożeniach, Część obumarłych tkanek zaczęła gnić i odpadać, stąd krew na palecie. Dodatkowo w prześwietleniu wyszło, że pies ma kamienie kałowe najprawdopodobniej od kości, które jadł. Przed nim bardzo długa droga do wyleczenia.
- Bardzo prosimy o wsparcie na leczenie Reksia. Niestety, właściciele się nie poczuwają do odpowiedzialności. Mało tego konkubent właścicielki twierdzi, że pies jest zadbany, miał dobre warunki i żąda jego zwrotu. Sprawa została zgłoszona na Policję - kończą wolontariusze.
https://pomagam.pl/hdd6hk