To była kolejna policyjna interwencja, podczas której liczyła się dosłownie każda sekunda, a zależała od tego jednego telefonu. Do policyjnej interwencji doszło wczoraj po godzinie 10:00. Zaniepokojony kolega 66-latka zgłosił policjantom, że od soboty nie widział mieszkającego na Białym Kamieniu znajomego, a taka sytuacja, aby nie stawił się w pracy, wcześniej się nie zdarzyła. Zgłaszający przyjechał nawet do miejsca zamieszkana mężczyzny, ale nikt nie otworzył mu drzwi.
Wezwani na miejsce policjanci prewencji wałbrzyskiej komendy asp. Wojciech Lubas oraz post. Szymon Pieroń potwierdzili, że mieszkanie jest zamknięte, ale z zewnątrz widać było, że świeci się w nim światło. W tym samym czasie ustalili, że w pobliżu mieszka najbliższa rodzina wałbrzyszanina. Na miejscu po chwili pojawiła się siostra poszkodowanego i otworzyła drzwi do lokalu.
Tam, w jednym z pokoi, mundurowi znaleźli leżącego na podłodze przytomnego mężczyznę, z którym to jednak nie było bezpośredniego kontaktu werbalnego. 66-latek był w złym stanie fizycznym, dlatego policjanci przystąpili do udzielania mu pierwszej pomocy. Na miejsce wezwali także zespół ratownictwa medycznego i do czasu jego przybycia nadzorowali czynności życiowe seniora. Ten ostatecznie trafił do szpitala.