Koszykarze wałbrzyskiego Górnika mecz z Sokołem Międzychód rozegrali w hali przy ulicy Wysockiego, a nie tradycyjnie w hali Aqua Zdroju. Wałbrzyszanie przystępowali do tego meczu w roli zdecydowanego faworyta, bowiem mieliśmy na swoim koncie 8 ligowych wygranych z rzędu, gdy nasz rywal przyjechał do Wałbrzycha z bilansem 4 wygranych i 4 porażek.
Początek meczu był wyrównany i goście prowadzili 4-2. W kolejnych akcjach nasi mieli spore problemy z powstrzymaniem skutecznej gry Sokoła. W ekipie gości wyróżniali się Wojdyr i Dylik, a tymczasem biało-niebiescy fatalnie pudłowali i to zarówno w rzutach za trzy punkty jak i z bliższej odległości. Na szczęście wejście na parkiet Stochmiałka nieco ożywiło i poprawiło naszą grę i na 3 minuty przed końcem był remis po 10. W końcówce znów skuteczniej zagrali goście i po 10 minutach to oni prowadzili 18-15, a nasi prezentowali się, delikatnie mówiąc, przeciętnie. Warto podkreślić, że w pierwszej kwarcie Górnicy odnotowali aż 7 strat.
Druga kwarta zaczęła się od wymiany ciosów z obu stron i nadal Sokół miał kilka punktów przewagi. W zespole Górnika wreszcie przełamał się Niesobski, który zdobył 7 punktów z rzędu i wyprowadził biało-niebieskich na prowadzenie 24-23. Ta kwarta to był zresztą pojedynek ekipy Sokoła przeciwko Niesobskiemu, który szalał w ofensywie i zdobył 11 punktów w tym fragmencie meczu. Międzychód nie zamierzał odpuszczać i gra cały czas toczyła się przy niewielkiej przewadze raz jednej, raz drugiej drużyny. Świetną zmianę w naszym zespole dał Krzymiński, który zdobył 7 punktów i to dzięki jego postawie po 20 minutach prowadziliśmy 39-33.
Pierwsze punkty w trzeciej kwarcie wpadły dopiero po dwóch minutach gry i zdobyli je goście. Na szczęście zaraz po tej akcji nastąpiła szybka reakcja wałbrzyszan i po skutecznych rzutach Niesobskiego i Niedźwiedzkiego, Górnik prowadził 46-35. Wtedy wydawało się, że podopieczni Arkadiusza Chlebdy mają wszystko pod kontrolą. Nic bardziej mylnego. Kolejny zryw Sokoła i zrobiło się 49-44. Goście poczuli, że jeszcze mogą powalczyć w tym spotkaniu o zwycięstwo i zrobiło się nerwowo w szeregach Górnika. Mnożyły się błędy i niecelne rzuty. Po 30 minutach nasi prowadzili, ale zaledwie 54-50.
Początek czwartej kwarty to dominacja gości, którzy w niespełna minutę doprowadzili do wyrównania po 54. W kolejnych minutach znów w naszym zespole ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Niesobski i wałbrzyszanie odskoczyli na 5 punktów (61-56). Na niepełna 4 minuty przed końcem meczu ta różnica wzrosła do 10 punktów (67-57) i stało się jasne, że Górnik tego meczu po prostu nie może przegrać, choć na nieco ponad minutę Sokół doszedł zespół z Wałbrzycha na 4 punkty (67-63), co było konsekwencją nieprzemyślanych akcji Górników, ale ostatecznie wygraną udało się dowieźć do końcowej syreny.
Górnik Wałbrzych – Sokół Międzychód 70-63 (15-18, 24-15, 15-17, 16-13)
Górnik: Niesobski 29, Glapiński 11 (5 as), Niedźwiedzki 7 (12 zb, 3 bloki), Krzymiński 7, Stochmiałek 6 (7 zb), Rzeszowski 4 (6 zb), Józefowicz 3, Suchodolski 2, Iwański 1, Myślak 0, Borzemski 0