Pan starosta Kwiatkowski się nudzi. Poważnie. Starałem się, ale nie udało mi się wymyślić bardziej łagodnego wyjaśnienia jego najnowszego pomysłu. Proponowana jest bowiem zmiana nazwy powiatu; z Powiat Wałbrzyski na Powiat Sudecki.
Takie rzeczy się oczywiście na świecie dzieją. Najczęściej w świecie przedsiębiorstw których nazwa zaczyna się ludziom źle kojarzyć. W takim wypadku, zmiana nazwy jest często ucieczką do przodu. W sprawach związanych z nazwami geograficznymi
też zdarzają się takie rzeczy. W takim wypadku najczęściej mają one poważne uzasadnienie. Dobrym tego przykładem jest zmiana nazwy Cejlon na Śri Lanka. Cejlon to nazwana nadana przez angielskich kolonistów. Trudno się więc dziwić, że rdzenna ludność chciała aby, po odzyskaniu niepodległości, wróciła tradycyjna nazwa. Na nasze szczęście, pan starosta rozumie,
że historia Dolnego Śląska jest inna i niesie inne „emocje”.
Nie proponuje przywrócenia więc powiatowi niemieckiej nazwy, lub (np.,) nazwy Powiat księżnej Daisy.
Z niewiadomych przyczyn, chce jednak złamać starą polską tradycję nazywania powiatów od nazwy największego na danym terenie miasta. Miało to i ma pragmatyczne uzasadnienie. Większość Polaków wie gdzie leżą miasta i słysząc Powiat Wałbrzyski wie gdzie ten Powiat Wałbrzyski leży.
Z Sudetami jest inaczej góry te znajdują się na terenie kilku powiatów i wielu ludziom, szczególnie tym mieszkający daleko, trudno się będzie domyślić czy Powiat Sudecki leży u podnóża Karkonoszy czy też w Kotlinie Kłodzkiej.
Pan starosta zapomniał też chyba o tym, że samorządy nie powinny dla zabawy zmuszać mieszkańców do dodatkowych kosztów. Nawet jeżeli koszty te nie będą duże.
Kończę gdyż pomysły znudzonego biurokraty na więcej słów nie zasługują.
Jerzy Jacek Pilchowski