W tym roku Ludowe Wojsko Polskie za sprawą smakowitych placków ziemniaczanych (dla których warto było stać w kolejce) przeniosło nas do powojennych czasów PRL-u i repatriacji, a kuchnia polowa Armii Amerykańskiej - dzięki lekko pikantnej fasoli na wołowinie - przybliżyła nam nieco kapitalistyczne, imperialistyczne smaki zza oceanu. Ponadto wojskowi piekarze uwijali się bez przerwy przy historycznych piecach, by dostarczyć na czas świeże pieczywo wygłodniałym tłumom, a kucharze ledwie nadążali wydawać grochówkę koszarową na bogato. Ułańską niemal fantazją wykazało się Napoleońskie Wojsko Cesarskie oddając strzały z armaty i racząc gości tajemniczą, magiczną miksturą. Festiwal Kuchni Polowych w Walimiu to nie tylko doskonała okazja, by skosztować niecodziennych specjałów, ale i by zaprezentować niezwykłe, historyczne, lub inspirowane historią kreacje. W kolorowych strojach spotkać można było nie tylko rekonstruktorów, ale i odważniejszych przybyłych pasjonatów. W wydarzeniu wzięli udział także prawdziwi żołnierze zachęcając do wstąpienia w szeregi Wojska Polskiego.