Pierwsze nowinki witają odwiedzających już przy studni na dziedzińcu. Wyraźnie słychać dźwięk spadających kropel, co robi duże wrażenie. To jednak nie koniec, bo po wrzuceniu do studni pieniążka, rozlega się albo wdzięczna melodyjka, albo mrożący krew w żyłach, dochodzący z głębi studni, rozdzierający krzyk niewiasty.
- To nasza studnia życzeń. Jeśli monetę wrzuca osoba nieskalana grzechem, studnia dziękuje jej łagodną melodyjką. Jeśli jednak ma coś na sumieniu – to niestety, musi wysłuchać jęków potępionych dusz prosto z piekła – wyjaśnia z całą powagą Łukasz Kazek.
W studni może się też odezwać jej budowniczy, Turek z pochodzenia. - To nawiązanie do kolejnej legendy. Podobno obiecano pewnemu jeńcowi z Turcji, że gdy wykuje w skale studnię, odzyska wolność. Płonna to była obietnica, bo wiadomo, że aby powstała odpowiedniej głębokości studnia, jednemu człowiekowi życia nie wystarczy. Dlatego dziś jeszcze, mimo upływu wieków, słychać uderzający w skałę młot biednego Turka – opowiada przewodnik.
To jeszcze nie wszystkie dźwiękowe pułapki, w jakie mogą wpaść odwiedzający średniowieczne zamczysko. Trzeba się mieć na baczności zwłaszcza po zmroku, bo znienacka mogą rozlec się głośne grzmoty i towarzyszące im błyskawice. Podobno przed wiekami burza spowodowała groźny pożar, ale go nie gaszono, gdyż uważano za gniew boży.
Są też przyjemne niespodzianki. Takie mogą spotkać szczególnie wybitnych gości. - To fanfary, grane na trąbach, witające przybyłych tak, jak przed wiekami – dodaje Łukasz Kazek.
Już wkrótce w zamku Grodno będzie się można także posilić w odnowionej jadłodajni, z wykorzystaniem XIX-wiecznych sprzętów i urządzeń. Na uwagę już teraz zasługuje duży wybór wydawnictw na temat historii zarówno zamku Grodno, jak i pozostałych atrakcji turystycznych ziemi walimskiej.