Piątkowe spotkanie Romana Szełemeja z mieszkańcami Sobięcina, zaplanowane na godzinę 18:00 miało być poprzedzone rozmową z osobami, mieszkającymi w okolicy koksowni, które chciały wiedzieć, czy przystanek komunikacji miejskiej u zbiegu ulic Marcelego Kosteckiego i Henri Barbussa’a zostanie zlikwidowany czy nie.
Likwidacja przystanku, na którym kończy się trasa autobusów linii nr 2 byłaby bardzo dużą niedogodnością dla mieszkańców, którzy musieliby pokonywać długą drogę na przystanek umiejscowiony przy Placu Marceliny Darowskiej. Jeszcze gorzej byłoby w drodze powrotnej, bo do przejścia jest długa droga pod górę. Dla osób w podeszłym wieku czy z małymi dziećmi, szczególnie w zimie, będzie to duży kłopot.
Mieszkańcy zaprosili prezydenta na rozmowę w tej sprawie na godzinę 17:30, aby ten konkretny problem omówić przed spotkaniem z mieszkańcami całej dzielnicy. Jednak kilkadziesiąt osób oczekujących prezydenta w sali lekcyjnej przeżyli spore rozczarowanie – prezydent nie przyszedł.
Po półgodzinnym oczekiwaniu wszyscy zeszli do sali gimnastycznej, aby uczestniczyć w spotkaniu ogólnym. Roman Szełemej wszedł do sali kilka minut po 18. Przeprosił za spóźnienie tłumacząc, że pojechał na ulicę Barbusse’a, by spotkać się z mieszkańcami w sprawie przystanku.
Była radna z Sobięcina, Anna Adamkiewicz powiedziała, że dla niej to nieporozumienie jest o tyle dziwne, że rano potwierdzała telefonicznie przybycie prezydenta w rozmowie z jego sekretarką.
Spotkanie z mieszkańcami dzielnicy przebiegało według utartego już zwyczaju. Niestety osoby zainteresowane przystankiem nie usłyszały konkretnych wyjaśnień.