Andrzejówka w ubiegłym roku świętowała jubileusz 75-lecia powstania, a w tym roku mija 60 lat od przejęcia obiektu przez Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze. Od 1950 roku nieprzerwanie jest obsługiwane przez dzierżawców, którzy pozostają tam średnio przez 5 lat. Obecny gospodarz, Tomasz Świtoń zarządza “Andrzejówką” już od siedmiu lat. Poświęca obiektowi wiele serca, a w tym roku sprawił, że w schronisku skończyły się problemy z wodą.
- Wykopaliśmy studnię głębinową i wreszcie będziemy niezależni od kaprysów pogody – mówi. Do tej pory obiekt korzystał z ujęcia powierzchniowego, co sprawiało, że gdy długo nie padało, krany w schronisku były suche. - Dodatkową uciążliwością był fakt, że ujęcie znajdowało się na terenie należącym do nadleśnictwa, trzeba było płacić dzierżawę, były dodatkowe koszty. Teraz mamy własną wodę – dodaje Świtoń.
Inwestycja kosztowała 30 tysięcy zł. Dzierżawca wziął kredyt, a PTTK zwolni go za to z opłat. - Ten budynek wymaga większych inwestycji. Konieczna jest wymiana dachu i stolarki okiennej. Koszt – 300 tysięcy zł. Niestety, w PTTK mówią, że nie dysponują taką kwotą, a ja, jako dzierżawca, jestem dla banku niepewny, więc takiego kredytu nie dostanę – tłumaczy Świtoń.
Andrzejówka to miejsce szczególne. Zbudowane w 1933 r. z inicjatywy Andreasa Bocka (stąd nazwa) od razu stało się bardzo popularne. Dysponowało wówczas 25-cioma miejscami noclegowymi, po 2 marki za dobę. Teraz jest 38 miejsc, a nocleg kosztuje od 23 do 28 zł. Schronisko leży na przełęczy Trzech Dolin, 796 m.n.p.m., w samym środku Gór Suchych, najwyższym paśmie Gór Kamiennych. Schodzą tam wszystkie najważniejsze szlaki turystyczne (czerwony, niebieski, żółty i zielony), a z Wałbrzycha jest wygodny dojazd asfaltową drogą pod samo schronisko. To sprawia, że Andrzejówka jest jednocześnie miejscem wypadowym na górskie szlaki oraz celem mieszczuchów, którzy przyjeżdżają do Andrzejówki na niedzielne obiady.
Na szczęście schronisku przestało zagrażać widmo pobliskiego kamieniołomu, którego budowa jeszcze kilka lat temu była całkiem realna. - Bardzo się cieszę, że ten projekt upadł – mówi Tomasz Świtoń. Teraz w schronisku już myślą o zbliżającym się sezonie zimowym.- Podczas ferii mamy zawsze zajęte wszystkie miejsca – mówi Świtoń. Nic dziwnego, w pobliżu schroniska działają cztery wyciągi narciarskie.
