- Niektóre budynki zostały już opróżnione, znaleźliśmy mieszkania dla lokatorów i możemy zacząć wyburzanie - mówi prezydent Roman Szełemej. - Na razie mówimy o trzech budynkach, ale w kolejnych miesiącach taki sam los czeka kilka następnych. Spotkamy się wkrótce z mieszkańcami dolnej części Sobięcina i będziemy rozmawiać o przyszłości tej części miasta.
Jak przyznał prezydent, tempo wyburzeń jest uzależnione od tego, jakim potencjałem mieszkaniowym w danym momencie miasto będzie dysponowało. Jeśli będą wolne mieszkania w innych dzielnicach, wtedy będzie można przystąpić do kolejnych wyburzeń.
- Koszty remontowe tych budynków są niebotyczne - tłumaczy Szełemej. - Mamy jednak problem z niektórymi kamienicami, które znajdują się w fatalnym stanie technicznym, ale nie możemy ich wyburzyć, bo nie ma na to zgody konserwatora zabytków. Potrzeby mieszkaniowe w mieście są ogromne, o czym świadczy około 3 tysięcy wniosków o mieszkania komunalne.
Innym problemem dotyczącym wyburzeń jest położenie tych nieruchomości. Znajdują się one w ciągach i budynek przeznaczony do wyburzenia często łączy się z kolejnym. Zatem podczas prac należy zachować szczególną ostrożność, by nie naruszyć konstrukcji sąsiedniego bloku.
Wyburzenia będą zatem postępować stopniowo, ale przesądzone jest, że na Sobięcinie kolejne budynki będą znikać z powierzchni ziemi sukcesywnie. Ten proces może potrwać nawet 3 lata.