Sobota, 9 listopada
Imieniny: Aleksandra, Ludwika
Czytających: 3523
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Wywiad z Magdą Piskorczyk

Piątek, 5 kwietnia 2013, 6:23
Aktualizacja: Niedziela, 7 kwietnia 2013, 9:05
Autor: Michalina
Wałbrzych: Wywiad z Magdą Piskorczyk
Fot. Irek Graff / M.P. Managemant
Niedawno Klub Apropos zaprosił na koncert znanej polskiej wokalistki bluesowej Magdaleny Piskorczyk wraz z zespołem w składzie: Anna Patynek (perkusjonalia), Aleksandra Siemieniuk (gitara akustyczna i elektryczna) oraz Bartosz Kazek (perkusja). Po wspaniałym koncercie Magdalena Piskorczyk udzieliła wywiadu dla czytelników naszego portalu.

-Za nami kolejny Pani koncert w Wałbrzychu. Tym razem z trzyosobowym zespołem, trochę klimatów afrykańskich i znowu ogrom emocji. Jak czuje się Pani występując w Wałbrzychu? Da się w jakiś sposób określić atmosferę tego miejsca?

Mogę śmiało powiedzieć, że wracam do Wałbrzycha i do klubu Apropos z ogromną przyjemnością. Bo po pierwsze na koncert zawsze przychodzą wspaniali ludzie, a po drugie osoba, która to miejsce tworzy jest bardzo otwarta i szczerze oddana muzyce...

-A wałbrzyska publiczność? Jak odbiera Pani ludzi przychodzących na Pani koncerty tutaj? Jest to jakiś specyficzny rodzaj publiczności, dający się polubić i zapamiętać? Są to ludzie otwarci na sztukę i Pani występy? Czyli, jednym słowem, czy czują bluesa?

Z racji mojej dużej wiary w ludzi, nie dzielę publiczności na dobrą, złą czy specjalny jej rodzaj... Dla mnie człowiek przychodzący na koncert zawsze będzie dobrą osobą, którą lubię na samym wstępię, bo lubię ludzi :) i kontakt z nimi ma dla mnie nieocenioną wartość, zarówno poprzez słowo, jak i język muzyczny. A jeśli pyta Pani o publiczność wałbrzyską to powiem, że czują muzykę i przyjmują ją z wielką radością, szacunkiem i otwartym sercem... I jest to wartość ponad wszystko...

-Jest Pani osobą pełną pozytywnych emocji, szalenie otwartą i łaknącą kontaktu i bezpośredniej relacji z widownią. To pierwsza rzecz, jaką da się dostrzec podczas Pani koncertów. Z czego to wynika? Czego Pani szuka poznając lepiej swoich słuchaczy i wciągając ich w świat swojej muzyki?

Zwyczajnie, dialogu poprzez muzykę, emocje, serce, uśmiech, zadumanie... Zrozumienia ludzi i bycia zrozumianą przez nich...

-W Pani dyskografii jest bardzo niewiele polskich tekstów, można tam znaleźć za to całe mnóstwo tekstów obcojęzycznych, w bardzo niespotykanych wśród polskich wokalistów językach. Co Panią do tego skłania? Czy jest to potrzeba bycia odmiennym, bardziej wyjątkowym? Czy raczej lepsze dopasowanie tych tekstów do przekazu i rodzaju wykonywanej przez Panią muzyki?

Każdy z nas, ludzi, jest odrębną, szczególną i piękną jednostką. Jedyną w swoim rodzaju. Czy jest to osoba, która gra i śpiewa na scenie, czy też taka, która jest sprzedawcą w sklepie z dywanami. Dlatego nie, nie szukam odrębności, nie staram się być wyjątkowa, bo wiem, że każdy z nas jest wyjątkiem. A mnie zachwyca melodia przeróżnych języków, czy to Bambara, czy Tamashek czy angielskiego, hiszpańskiego, kreolskiego... Bo przecież historie, które opowiadam, traktują o tych samych rzeczach, które nurtują każdego człowieka na ziemi, niezależnie w jakiej szerokości geograficznej się znajduje. A nasz język polski jest piękny, bogaty, ale także niezwykle wymagający... Dlatego z szacunku do niego sama nie piszę w naszym języku ojczystym. Nie chcę uprawiać i tak już szeroko panoszącej się w naszych mediach grafomaanii tekstowej uprawianej przez wokalistów. Choć bywają tacy, którzy są także świetnymi tekściarzami, czującymi melodię polskiego. A ja śpiewam 4 polskie utwory, które są napisane przez artystów, którzy pięknie piszą. Na szczęście tacy również istnieją.

-W Pani biografiach często można znaleźć sformułowanie, że śpiewa Pani „czarnym” głosem. I taka właśnie jest Pani muzyka: „czarna”, afrykańska. Czy to jakaś dalej idąca fascynacja? Jakaś głębsza więź z tym kontynentem, z tą mentalnością, sztuką?

Jest coś co mnie ciągnie do czarnej, korzennej muzyki.. Jest pulsacja, którą rozumiem, czuję i która jest dla mnie bardzo naturalna... Niejako wpisana we mnie... Choć można użyć wielu słów opisujących to zjawisko to i tak nie udałoby się tego ucieleśnić słowami... Zwyczajnie nie da się opisać związku z muzyką... Jedynie ona mówi sama za siebie.

-Wróćmy jeszcze do początków Pani działalności na rynku muzycznym. Czy blues, a może szerzej: muzyka, to było od zawsze to, czym chciała się Pani zająć, co dawałoby Pani prawdziwe życiowe spełnienie? Czy, tak, jak się to zdarza u wielu artystów, do jakiegoś stopnia był to przypadek (mający, jak widać, nieocenione skutki)?

Nie wierzę w przypadki i całe moje życie pokazuje mi, że wszystko dzieje się w nim z jakiegoś powodu, czy to znanego od samego początku, czy też ukazującego się dopiero po jakimś czasie...
Muzyką zajmowałam się niemalże od zawsze. Miałam kilkuletni epizod bycia informatykiem, z bezpieczną comiesięczna pensją, ale ostatecznie wybrałam muzykę. Niełatwa droga muzyczna, jaką idę, ta bez kompromisów i jedynie moja własna, była świadomym wyborem...
Czasem ktoś z telewizji lub radia pyta mnie, dlaczego tak pięknej, innej muzyki nie ma w mediach... „HALO, proszę Pana(Pani) – odpowiadam - przecież to Pan (Pani) jest właśnie przedstawicielem tych MEDIÓW...”
No i cóż, dopóki w naszym medialnym świecie i świecie dużych wydawnictw będzie panowało tchórzostwo, lenistwo i kompleks Polaka, który może tylko kopiować trendy światowe, dopóty taką promowaną muzykę będziemy mieli „na świecznikach”. Dlatego tym bardziej doceniam ludzi, którym chce się wyjść z domu w czwartkowy wieczór, po pracy, ze świadomością, że przecież przed nimi piątek. Ludzi, którzy zapłacą za bilet, doceniając też w ten sposób naszą ciężką pracę... Bo przecież sam koncert to wisienka na torcie... Ok, troszkę odbiegłam od pytania, ale tym co mówię chcę pokazać, że muzyka była w pełni realnym, nieprzypadkowym wyborem... I tak dzieje się w przypadku każdego artysty, który nie jest na medialnym świeczniku... Myślę tu teraz między innymi o moim zespole.

-Pani dyskografia jest bardzo bogata i zróżnicowana: z jednej strony jest to „Mahalia” inspirowana muzyką gospel i stworzona na cześć Mahalii Jackson, a z drugiej strony bardziej osobiste „Blues Travelling”. To oczywiście tylko niektóre z Pani płyt, ale każda z nich, chociaż prezentuje muzykę bluesową jest inna i ma swój indywidualny kształt i klimat. Czym kieruje się Pani planując kolejną płytę? Czy jest to jakaś spontaniczna myśl, impuls, czy dłuższy proces?

Planując kolejne płyty kieruję się wyłącznie tym, co gra mi w duszy, a że moje zainteresowania muzyczne są dość rozległe (i nawet niekiedy dalekie od bluesa) to mam już plan na kolejne 3 płyty. Jedynie ekonomia związana z wydaniem ich mnie powstrzymuje. Wszystkie płyty, z wyjątkiem Blues Travelling wydałam własnym sumptem, na wyłącznie swoich zasadach, z wydawniczą pomocą mego przyjaciela, który jest właścicielem firmy Artgraff. Czy jest to dłuższy proces? Różnie z tym bywa, ale zazwyczaj materiał na płytę dojrzewa jakiś czas... Myślę, że ogólenie w procesie tworzenia czegokolwiek jest to spontaniczna myśl, która gdzieś kiełkuje w podświadomości, a potem przybiera realną, wypowiedzianą i ukształtowaną formę.

-A co z planami na przyszłość? Z marzeniami? Ma Pani już jakieś konkretne koncepcje przyszłych płyt, aranżacji, koncertów? A może jest coś, co zawsze chciała Pani wykonać, ktoś, z kim życzyłaby sobie Pani zaśpiewać?

Marzenia, plany, koncepcje przyszłych płyt, aranżacji, koncertów są... A czy życzyłabym sobie z kimś zaśpiewać? Nie, nie mam tego typu marzeń, może dlatego, że mam wokół siebie muzycznych przyjaciół, z którymi się realizuję i świetnie czuję. Mam tu na myśli zarówno swój zespół, jak i ludzi z którymi prowadzę zajęcia, osoby, które spotykam na swojej muzycznej drodze. A jeśli zapytałaby mnie Pani ogólnie, jakie jest moje muzyczne marzenie, odpowiedziałabym, że jest jedno jedyne, realne... Nagrać płytę z jednym producentem muzycznym Craigiem Streetem.

-A co do Wałbrzycha? Nie pytam oczywiście CZY Pani przyjedzie, bo to wydaje mi się oczywiste ze względu na czekającą publiczność w tym mieście, ale KIEDY zamierza nas Pani znowu odwiedzić?

Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości !

-Dziękuję bardzo i do zobaczenia na kolejnym koncercie.

Pięknie dziękuję za ciekawe pytania i a za spotkanie. I TAK, JAK NAJBARZIEJ, DO ZOBACZENIA!

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group