Gdzie dokładnie nastąpiła katastrofa samolotu? Czy po ponad 70 latach uda się odnaleźć to miejsce i być może elementy z tej maszyny? W gminie Stare Bogaczowice wierzą, że tak i próbują wyjaśnić zagadki związane z tym wydarzeniem.
Inicjatorem pomysłu odszukania miejsca wypadku jest Ariel Zarzeczny, radny gminy Stare Bogaczowice.
- Wielokrotnie od mieszkańców gminy słyszałem, że kiedyś w Masyw Trójgarbu uderzył niemiecki samolot, myślałem, że to tylko lokalna legenda, ale zbyt wiele osób o tym mówiło, zbyt dużo, aby był to mit. Zacząłem szukać w Internecie informacji i natknąłem się na wątek Junkersa Ju-52, o którym w lokalnych portalach mówił Krzysztof Kubasiński. - I to był ten moment, gdy zrozumiałem, że to jednak prawda. Stwierdziłem, że musimy odszukać miejsce wypadku – mówi Ariel Zarzeczny.
Nad rozwikłaniem zagadki pracuje niewielka, kilkuosobowa grupka. Obecnie trwa zbieranie i weryfikacja pojawiających się informacji. Przeszukiwane są potencjalne miejsca katastrofy samolotu. Pojawiających się sygnałów jest sporo, więc każdy trzeba sprawdzić.
- Głównym celem poszukiwań jest odnalezienie miejsca wypadku, może uda się natrafić na pozostałości samolotu, które potwierdzą, że to właśnie w tym miejscu Junkers spotkał się z Trójgarbem – dodaje Ariel Zarzeczny.
Radny gminy Stare Bogaczowice liczy, że w działaniach wyjaśniających tajemnicę samolotu pomoże Krzysztof Kubasiński, który cztery lata temu informował o tej katastrofie na łamach „Gazety Wrocławskiej”.
- Udało się dotrzeć do Pana Krzysztofa i mam nadzieję, że wyrazi chęć współpracy w tym zakresie.
Na pytanie, czy Junkers Ju-52 może być dla gminy Stare Bogaczowice czymś w rodzaju Złotego Pociągu dla Wałbrzycha odpowiada, że zależy mu na rozwiązaniu zagadki, a nie na szukaniu sensacji.
- Nie mamy pewności, czy coś tam znajdziemy, czy coś się zachowało, czy natura nie pochłonęła pozostałości. Jeżeli coś znajdziemy to będzie to dowód dla tych, co nie wierzą w ten wypadek – podkreśla Zarzeczny.