Sprawdziły się najczarniejsze scenariusze. O likwidacji zakładu chodziły słuchy od paru miesięcy, były jednak dementowane. Na ostatnim spotkaniu z załogą kilka tygodni temu mówiono, że z pewnością do końca sierpnia nie będzie żadnych zwolnień, a praca będzie się toczyć normalnie. I rzeczywiście – bramy zakładu zostaną zamknięte na kłódkę 31 sierpnia. Cała załoga – to jest 566 osób – zostanie zwolniona. W poniedziałek rozpoczną się negocjacje ze związkami zawodowymi o ewentualnych odprawach i innych rekompensatach. O zamiarach Takaty wie już Powiatowy Urząd Pracy i władze miasta.
- Reorganizację wymusił kryzys – wyjaśnia rzecznik firmy, Zbigniew Brzeziński. Decyzja zapadła w centrali koncernu w Niemczech. - Jest recesja, wszyscy tną koszty. Jest to odczuwalne zwłaszcza w branży motoryzacyjnej, a Takata jest z nią ściśle powiązana, produkuje bowiem kierownice do różnych marek samochodów. W Rumunii koszty produkcji spadną o ponad 20 procent. Zamykamy zakład nie tylko w Polsce, taką samą procedurę musieliśmy wdrożyć w Meksyku – wyjaśnia rzecznik.
Na razie jeszcze nie są znane szczegóły, w jaki sposób zostaną potraktowani pracownicy. Z pewnością otrzymają wszystkie świadczenia, które gwarantuje prawo. Zamierzają tego dopilnować związki zawodowe. - Od poniedziałku rozpoczynamy rozmowy w tej sprawie. Chcemy, by pracownicy nie odczuli zbyt boleśnie tego, że stracili pracę – podkreśla szef Solidarności Wałbrzyskiej, Radosław Mechliński. Wzmożoną pracę przy znalezieniu zatrudnienia dla ponad 500 osób rozpoczął też wałbrzyski pośredniak. - Już jesteśmy umówieni na spotkanie z kierownictwem zakładu – mówi dyrektorka PUP, Jolanta Glapiak.
Zbigniew Brzeziński nie wie jeszcze, jakie będą dalsze losy zakładu, ale na razie wiadomo przynajmniej tyle, że hale produkcyjne, będące własnością Takaty, nie zostały wystawione na sprzedaż. - Powrót do Wałbrzycha nie jest wykluczony – dodaje rzecznik. Nie wiadomo też, czy ktoś z załogi będzie mógł liczyć na wyjazd do Rumunii, by tam kontynuować pracę. - Na razie takich szczegółów jeszcze nie omawialiśmy – tłumaczy Zbigniew Brzeziński.