STANOWISKO STOWARZYSZENIA w sprawie pożaru Mo-Bruku, udziału prezydenta w spotkaniu z mieszkańcami i przekroczeniu punktu krytycznego
Prezydent dr Roman Szełemej nie wziął udziału w spotkaniu z mieszkańcami, bo jak stwierdził: "Grupa osób dla celów własnych próbuje mnie zmusić do awantury politycznej. (...) apeluję, by nie wdawać się w awantury, bo to psuje wizerunek Wałbrzycha.". O psuciu wizerunku miasta słyszymy od pięciu lat. Od czasu, gdy Piotr Kruczkowski dostał od nas wniosek o "antymobrukowe" referendum. Pseudowizerunek jest ważniejszy od zdrowia i życia ludzi. Informujemy więc, że spotkanie z 11 lipca br. miało na celu powołanie społecznego komitetu, który zajmie się pozwem zbiorowym przeciwko władzom publicznym, za narażanie ludzi na skutki nielegalnej działalności Mo-Bruku.
Wszyscy adresaci interwencyjnych pism dra Szełemeja wiedzą, że spółka giełdowa Mo-Bruk SA działa w Wałbrzychu nielegalnie. Prezes Mokrzycki kupił w 2002 r. składowisko przeznaczone do zamknięcia i do rekultywacji terenu. Potwierdził własnym podpisem odbiór decyzji z nakazem rekultywacji. Od 2006 r. przy ul. Górniczej 1 miał być łagodny stok porośnięty lasem. Ale 20 grudnia 2002 r., na dzień przed zamknięciem pokopalnianego obiektu Mo-Bruk dostał od Piotra Kruczowskiego zezwolenie na działalność i na składowanie azbestu. Dodatkowo w 2004 r. zgodę na Zakład Recyklingu Odpadów niebezpiecznych. Zakład produkuje tzw. "paliwo alternatywne" czyli fizycznie zmieszane odpady palne, szmaty, plastiki i muł węglowy. Sterty tego "paliwa" zalegają od lat na powierzchni składowiska, a toksyczne substancje płyną w dół, do dzielnicy Sobięcin. Składowisko Mo-Bruku nie ma drenażu odcieków.
"Azbestowa" decyzja Kruczkowskiego ma stwierdzoną nieważność od dnia wydania. Mo-Bruk pisze o tej decyzji w najnowszym numerze gazety "Niezależne Słowo". Drugie zezwolenie - "decyzja wojewody" z 2007 r. - jest fałszywa, bo ma tylko pieczątką: Dolnośląski Urząd Wojewódzki we Wrocławiu, Delegatura w Wałbrzychu, Oddział Zamiejscowy Wydziału Środowiska i Rolnictwa, ul. Słowackiego 23a. Nieważność "decyzji wojewody" stwierdził z urzędu Minister Środowiska w marcu 2011 r. Dr Szełemej chwalił się tym na konferencji prasowej, po pożarze z 30 maja 2011 r. Był wtedy pełniącym obowiązki prezydenta Wałbrzycha i obiecał natychmiast zamknąć Mo-Bruk. Naiwni uwierzyli. Tak jak teraz wierzą we WIOŚ i zawiadomienie do prokuratury. Prokuratura od grudnia 2009 r. niemal bez przerwy prowadzi postępowania w sprawie Mo-Bruku. W roku 2010 r. powołała biegłego, by mieć ekspertyzę legalności funkcjonowania firmy. Ekspertyza kosztowała podatników 6991,45 zł a biegły przeoczył "azbestową" decyzję Kruczkowskiego i "decyzję wojewody" z ul. Słowackiego 23a. Mo-Bruk od lat procesuje się w sądach administracyjnych i będzie to trwać w nieskończoność, bo prokurator nie występuje jako oskarżyciel publiczny. Mimo wielu dowodów o przestępstwie przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu. Dowody przekazywaliśmy trzem szczeblom dolnośląskiej prokuratury.
Po ostatnim pożarze dr Szełemej przekroczył naszym zdaniem punkt krytyczny. Napisał do marszałka: "ponownie zwracam się z wnioskiem o wszczęcie z urzędu, postępowania w przedmiocie cofnięcia bez odszkodowania pozwolenia zintegrowanego, udzielonego ostateczną decyzją Wojewody ... z dnia 27 lipca 2007 r., zmienioną ostateczną decyzją Marszałka ... z dnia 11 czerwca 2010 r.". Uprzejmie wyjaśniamy Prezydentowi, że nie istnieją "ostateczne" decyzje urzędników administracji publicznej. Ostateczna jest tylko śmierć. Np. na raka krtani albo płuc - w wyniku wieloletniego wdychania azbestu i toksycznych dymów z nielegalnych instalacji Mo-Bruku. Dość obłudzie władz!
Żądamy od Prezydenta wydania polecenia służbowego p. Marioli Kraus, Powiatowej Inspektor Nadzoru Budowlanego dla m. Wałbrzycha. PINB ma nakazać firmie Mo-Bruk przywrócenie składowiska do stanu poprzedniego. Sprzed "azbestowej" decyzji Kruczkowskiego. Od listopada 2013 r. wnioskujemy o to do p. Kraus. Wytruwanych mieszkańców nie obchodzą procesy administracyjne. Mieszkańcy żądają wywiezienia z miasta rakotwórczej hałdy azbestu i nasiąkniętej chemikaliami zawartości osadnika "Mieszko". Odpady są zdeponowane obok zaangażowanej termicznie hałdy "Staszic" (kwatera IV). Na powierzchni są sterty "paliwa alternatywnego", a wewnątrz podgrzana mieszanina łatwopalnych substancji, wchodzących w nieznane reakcje chemiczne. Grozi to niewyobrażalną eksplozją i zasypaniem miasta pyłem azbestowym. Zagrożeniu trzeba natychmiast zapobiec. Osadnik ma być opróżniony pod nadzorem wojsk chemicznych, a "bomba" wywieziona koleją i na koszt Mo-Bruku. Tak stanowi prawo. Od dra Szełemeja żądamy ochrony naszego zdrowia i życia, a nie ochrony partyjnego kolegi i poprzednika na fotelu prezydenta Wałbrzycha.
ZARZĄD STOWARZYSZENIA