Nowy przewodniczący dolnośląskich struktur SLD Radosław Mołoń, który zastąpił Janusza Krasonia obiecał w Szczawnie-Zdroju ciężką pracę przez najbliższe trzy lata, aby w wyborach samorządowych osiągnąć lepszy niż w 2010 roku wynik.
W trakcie kongresu mieliśmy okazje porozmawiać z Robertem Ławskim, który tym razem w charakterze przewodniczącego powiatowych struktur SLD.
- Przewodniczącym został Radosław Mołoń, wicemarszałek województwa dolnośląskiego. Był jedynym kandydatem, bo Marek Dyduch zrezygnował w ubiegłym tygodniu z ubiegania się o to stanowisko. Będzie odpowiadał za przygotowanie ogólnopolskiego kongresu SLD.
Zapytaliśmy także o przyszłość wałbrzyskiego SLD.
– W sobotę, 28 stycznia odbędzie się konwencja wałbrzyskiego SLD. Zostaną połączone struktury powiatowe i miejskie. Wtedy też wybierzemy nowego przewodniczącego. Na 80 % nie będę się ubiegać o to stanowisko.
Nie mogło także zabraknąć tematu grodzkości, bo w ostatnich głosowaniach w radzie miejskiej i radzie powiatu doszło do odmiennego głosowania, nie tylko w SLD, ale także w klubach pozostałych partii.
- W sprawie grodzkości w SLD nie było żadnej dyscypliny partyjnej. Uważam, ze na ten temat powinni wypowiadać się fachowcy, którzy nie są związani z żadną opcją polityczną, nie są związani ani z prezydentem Romanem Szełemejem, ani ze starostą Robertem Ławskim, ale znają się na samorządzie terytorialnym i finansach publicznych. To właśnie takie osoby powinny wziąć dokumenty, analizy i podjąć decyzję. Zarówno ja, jak i prezydent podporządkujemy się ostatecznemu rozwiązaniu.
Marek Dyduch, który ma zorganizować krajowy kongres SLD, a nie wyklucza kandydowania w przyszłości na stanowisko sekretarza generalnego SLD krytycznie odniósł się do wyniku swojej partii w ostatnich wyborach parlamentarnych.
– Zabrakło nam wyobraźni. Kampanie prowadziliśmy obiecując wszystko, a społeczeństwo wyczuwało, że SLD wszystkiego nie może, bo najzwyczajniej nie ma wystarczającej mocy sprawczej. Nie mieliśmy konkretnych propozycji, a krytyka tego, co jest, to trochę za mało. Ważne było także pojawienie się Ruchu Palikota, który mówił głośno o krzyżach i w ogóle sprawach światopoglądowych. Gdyby takie poglądy wyrażali kandydaci SLD, to zostaliby totalnie skrytykowani, a Palikotowi pozwolono mówić wszystko. To wszystko razem wzięte spowodowało, że SLD osiągnął słaby wynik. Gdyby wszyscy figurujący na pierwszych miejscach osiągnęli taki wynik jak ja, osiem tysięcy głosów, to na pewno mielibyśmy z regionu wałbrzyskiego swojego przedstawiciela. Ważny był także spór w wewnątrz SLD w Wałbrzychu. Który wyborca zagłosuje na partię kłócącą się we własnym gronie? Nie jest ważne, kto się kłóci, ale fakt, że się kłóci. Błędem jest także to, że partia nie może wypracować jednolitego stanowiska, czego przykładem jest odmienne głosowanie radnych miejskich i powiatowych w sprawie grodzkości. To pokazuje, że SLD jest w rozsypce. Za chwilę będzie kolejne głosowanie w radzie miasta, tym razem w sprawie likwidacji szkół. Osobiście uważam, że likwidacja tych placówek jest bez sensu, bo to nie szkoły spowodowały problemy Wałbrzycha, a mają zostać zlikwidowane. Poza tym są w starych dzielnicach miasta, gdzie często są jedynymi ośrodkami sportowymi i kulturalnymi, a SLD będzie za tym głosować. Myślę, że w takiej postawie dominuje prywata, a nie prospołeczne i lewicowe myślenie. Myślę, że może to doprowadzić do osłabienia lewicy w Wałbrzychu na długie lata. Za dwa tygodnie odbędzie się konwencja w Wałbrzychu. Mam nadzieję, ze wygra osoba, która będzie umiała skonsolidować wałbrzyską lewicę – podsumował Marek Dyduch.