Czwartek, 6 marca
Imieniny: Agnieszki, Róży, Wiktora
Czytających: 5735
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Kim byli Żołnierze Wyklęci? Kim byli UB–ecy?

Czwartek, 6 marca 2025, 12:11
Aktualizacja: 12:19
Autor: Jerzy Jacek Pilchowski
Wałbrzych: Kim byli Żołnierze Wyklęci? Kim byli UB–ecy?
Fot. red
Prezentujemy materiał autorstwa Jerzego Jacka Pilchowskiego.

Minął znów Dzień Żołnierzy Wyklętych.  Przy tej okazji odbyła się następna bitwa: Trzeciego już pokolenia AK, z trzecim pokoleniem UB. Nie wszyscy rozumieją czemu tak ciągle jest. Przypomnę więc trochę historycznych faktów.

W dniu 27 września 1939 czyli jeszcze przed kapitulacją Warszawy, utworzono konspiracyjną organizację wojskowo-cywilną; Służby Zwycięstwu Polski. Jej komendantem, został generał Michał Tokarzewski-Karaszewicz. W oparciu o struktury kontrwywiadu, szybko zbudowano ogólnopolską sieć kontaktów i konspiracyjnych lokali w których magazynowano, broń, pieniądze (złoto) i urządzenia pozwalające produkować fałszywe dokumenty.

Kampania wrześniowa miał swoją specyfikę. Po kilku tygodniach, niemieckie formacje pancerne przełamały front i wkroczyły do dużych miast. W terenie walczyło jednak ciągle dużo mniejszych oddziałów. Zostały one rozformowane czyli chowano broń i żołnierze, zamiast iść do niewoli, wracali do swoich domów. Oficerowie wiedzieli oczywiście, że grozi im aresztowanie. Wielu z nich zmieniało więc tożsamość i miejsce zamieszkania, ale utrzymywało kontakty z kolegami ze swoich oddziałów. Trudno powiedzie jak duży był w tym udział SZP ale istniało dalej, oczekujące na rozkazy Wojsko Polskie.

13 listopada 1939 roku SZP został przekształcony w Związek Walki Zbrojnej. 14 lutego 1942 ZWZ został przekształcony w Armię Krajową. Równocześnie budowano Państwo Podziemne. Powstawały struktury które organizowały pomoc socjalną i system edukacji, a nawet pocztę. Działały dalej    partie polityczne, Związek Harcerstwa Polskiego i publikowana była „bibuła” czyli czasopisma. Uczestniczyło w tym setki tysięcy, a raczej miliony, ludzi.

Ogromna większość opisujących to książek koncentruje się na walce zbrojnej. Dużo trudniej jest bowiem udokumentować i opisać niezliczone przypadki działań które pomagały ludziom w potrzebie. Często po prostu ratując im życie. Niemieccy okupanci, szczególnie na prowincji, wiedzieli bowiem co ich otacza i działali łagodniej niż (zgodnie z rozkazami) powinni. Nie wynikało to z „dobrego serca” tylko ze strachu. Oni wiedzieli, że jeżeli będą nadgorliwi to ich szansa na przeżycie maleje.

Nadejście Armii Czerwonej oznaczało, zastąpienie Niemców przez Rosjan. Z punktu widzenia większości ludzi była to oczywiście zmiana na lepsze gdyż skończyło się paleni wsi i masowe morderstwa. Dla żołnierzy AK i dla funkcjonariuszy Podziemnego Państwa czyli dla polskiej inteligencji była to jednak raczej iluzoryczna zmiana. A na zachodzie trwały w tym czasie negocjacje na temat przyszłych polskich granic i ustroju naszego państwa. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że Polska będzie inna niż była ale towarzyszyła temu nadzieja, że będzie jednak dalej państwem demokratycznym. W tej sytuacji, 19 stycznia 1945, działający w Londynie rząd podjął decyzję rozwiązująca Armię Krajową. Odziały zbrojne zostały rozformowane, a cywilne struktury Państwa Podziemnego miały włączyć się w budowę nowych administracyjnych struktur.

Jak wyglądało to w praktyce? Dobry tego przykładem jest los mojego wujka. Był partyzantem. Jego oddział wyszedł z lasu (Puszcza Knyszyńska) aby złożyć broń. Rosjanie nie pozwolili im jednak wracać do swoich domu. Zostali aresztowani i wysłani na Syberię. Razem z nimi na zsyłkę jechali również cywile: nauczyciele, urzędnicy, księża, itp. Z komunistycznego    punktu widzenie, oni wszyscy byli „wrogami ludu”. Do Polski wrócili, w roku 1956, tylko nieliczni. Ogromna większość umarła z zimna i głodu. Oficerów i cywili, szczególnie tych wyższych stopniem i rangą, zatrzymano w Polsce aby można ich było torturować i rozstrzelać lub skazać na wieloletnie wyroki „za współpracę z hitlerowcami”.

Wiedza o tym jaki los czeka AK-owców i funkcjonariuszy Podziemnego Państwa    szybko się po Polsce rozniosła. W efekcie, ludzie przestali się ujawniać i nastąpiła samoczynna odbudowa konspiracyjnych struktur. Mało kto chce w to teraz wierzyć, ale Żołnierzami Wyklętymi było około 200 tysięcy ludzi.

Zbrojne akcje Żołnierzy Wyklętych są już dość dobrze opisane. Dużo trudniejsze, a raczej niemożliwe jest „policzenie” ilu ludziom Żołnierze Wyklęci pomogli lub nawet uratowali życie. Było po prostu tak jak w czasie niemieckiej okupacji. Represje, szczególnie na prowincji, były łagodniejsze niż (zgodnie z rozkazami) być powinny. I znów. Nie wynikało to z „dobrego serca” tylko ze strachu. Komuniści wiedzieli, że jeżeli będą nadgorliwi to ich szansa na przeżycie maleje.

A kim byli UB-owcy?

Początkowo byli to polscy komuniści i kryminaliści. Okazało się jednak, że takich jest zbyt mało i są zbyt „delikatni”. Przysłano więc z Rosji kilkadziesiąt tysięcy sprawdzonych w działaniu towarzyszy. W dużej części byli to rosyjscy Żydzi. Objęli oni kluczowe stanowiska i zaczął się tak zwany stalinizm. Trwało to do roku 1956 gdyż po śmierci Stalina nie dało się już utrzymać bardzo okrutnego poziomu represji. UB (Urząd Bezpieczeństwa) zmienił wtedy nazwę na SB (Służba Bezpieczeństwa), a w PZPR powstały dwie zwalczające się frakcje: Natolińczycy – w większości Polacy oraz Puławianie – w większości Żydzi.

Największa zmiana w sposobie działania aparatu represji nastąpiła jednak dopiero po roku 1968. Oczywiście dalej można było dostać „po mordzie” ale SB przestało stosować tortury. Był to wynik rozruchów marcowych po których Puławianie stracili realną władzę. Nastąpiła wtedy masowa emigracja Żydów. Niektórzy wracali do Rosji, większość pojechała na zachód. Tych którzy w Polsce zostali usunięto z szeregów PZPR, a ich różne próby powrotu na wysokie stanowiska określano jako „działalność rewizjonistyczną”. Naciski ze wschodu i zachodu były jednak tak duże, że chroniło to ich przed poważniejszymi represjami.

Wracając do roku 1956. Powstanie SB miało też inne, specyficzne dla epoki „gnilnej”, następstwa. Walka z AK-owcami zeszła na drugi plan. Na pierwszy plan wysunęła się „działalność gospodarcza”. Polegała ona na szukaniu rodzin, które przed wojną były bogate i miały ciągle takie rzeczy jak złote monety, starą biżuterię i dzieła sztuki. Tacy ludzie byli przez UB zastraszani w celu zmuszenia ich do zapłacenia okupu. Zdobyte w ten sposób „fanty”, przemycano następnie na zachód, aby sprzedać je za waluty wymienialne. Była to jedna z pierwszych metod akumulacji kapitału przez czerwoną burżuazję. Skutkiem odwilży była również epidemia zmiany nazwisk. Wielu ludzi wracało wtedy do swojej prawdziwej tożsamości. Inni zmieniali nazwiska aby ukryć swoją UB-ecką przeszłość.

Wydarzenia z tamtych lat nie omijały również Wałbrzycha. Ukrywało się tu wielu Żołnierzy Wyklętych. W roku 2015, z inicjatywy członków PiS-u i środowiska kibiców, postanowiono uczcić ofiary komunistycznych represji. Do mnie zwrócono się z prośbą o przygotowanie projektu (inskrypcji) tablicy, która zostanie wmurowana na ścianie UB-eckiej katowni przy ulicy Limanowskiego 7. Rozmowy w tej sprawie z władzami miasta prowadzili radni; Cezary Kuriata i Beata Mucha. Mówiono mi, że pan prezydent Roman Szełemej wyraził na to wstępną zgodę. Zebraliśmy więc pieniądze i zamówiliśmy tablicę. Okazało się wtedy, że słowa pana prezydenta Szełemeja nie są zbyt wiele warte gdyż sprzeciwił się temu ówczesny wiceprezydent towarzysz Zygmunt Nowaczyk z SLD. Negocjacje w tej sprawie trwały dość długo Żądano różnych dziwnych rzeczy. Na przykład, oficjalnego potwierdzenia, że UB-ecka katownia znajdowała się we wskazanym przez Wałbrzyszan miejscu. Potwierdził to Kierownik Referatu Badań Naukowych wrocławskiego IPN dr hab. Robert Klementowski. Następnie, musiałem napisać oświadczenie, w którym oficjalnie rezygnuję z praw autorskich do projektu tej tablicy. Po pewnym czasie, sprawa ta została „unieważniona” przy pomocy rozebrania tego budynku. Nie wiem gdzie teraz jest ta tablica, ale z pewnością da się ją odszukać. Myślę, że trzeba ją odszukać i wraz ze zdjęciem tego budynku przekazać panu Markowi Arcimowiczowi do Tygla. O ile będzie taka potrzeba to chętnie napiszę informacje, że tablica ta miała być umieszczona na ścianie nie istniejącego już budynku przy ulicy Limanowskiego 7.  I oczywiście dołączę do tego oświadczenie, że nie zastrzegam praw autorskich do treści tej informacji.

Czy znajdzie się na to miejsce w Muzeum Wałbrzyszan? (???)

Jerzy Jacek Pilchowski

Twoja reakcja na artykuł?

5
83%
Cieszy
0
0%
Hahaha
1
17%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Czytaj również

Komentarze (18)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2025 Highlander's Group