Wałbrzych nie ma się zbytnio czym chwalić, jeśli chodzi o liczbę kąpielisk strzeżonych. Od lat nasze miasto ma z tym duży problem. Właściwie jedyne czynne kąpielisko funkcjonuje w Rusinowej przy ulicy Bystrzyckiej. Tam, kiedy tylko warunki atmosferyczne sprzyjają, można spotkać setki wałbrzyszan, głównie tych młodych, którzy odpoczywają teraz od nauki i nabierają sił przed powrotem w szkolne mury.
- Jeździmy z koleżanką na basen dość często - mówi Anna Gałczewska z Wałbrzycha. - Szkoda tylko, że nie ma u nas praktycznie żadnego wyboru basenów.
Jeszcze do niedawna mieszkańcy Wałbrzycha, Szczawna-Zdroju i okolic mogli korzystać z basenu w Szczawnie. Teraz jednak obiekt ten stoi pusty i niszczeje. Obiekt należy do osoby prywatnej, choć na stronie internetowej Urzędu Miasta w Szczawnie-Zdroju znaleźliśmy z datą 31 maja 2011 roku informację o możliwości wydzierżawienia basenu. Widać nie znalazł się chętny.
Oczywiście dla sporej grupy wałbrzyszan o wiele atrakcyjniejsze są baseny w Strzegomiu czy czeskich miejscowościach. Jak wynika z rozmów, wciąż bardzo wiele osób z naszego regionu decyduje się na wyjazdy właśnie na te kąpieliska. Strzegom to duży filtrowany, podgrzewany (do 28 stopni) zbiornik z atrakcjami takimi jak: dwie trampoliny, 70-metrowa zjeżdżalnia, masaże wodne, gejzery, sztuczna rzeka oraz osobny basen dla dzieci wraz z placem zabaw. To wszystko przyciąga ludzi z całego regionu.
- W Strzegomiu bywam czasem, ale częściej wybieram Czechy - mówi Artur Burk, który zachwala czeskie baseny jako znacznie tańsze od polskich i bardziej atrakcyjne pod względem infrastrukturalnym.
Jest też spora grupa osób, które kochają wodę i kąpiel, ale często decydują się na korzystanie z dzikich kąpielisk. Takich "atrakcji", jak co roku, odradzają strażnicy miejscy oraz policjanci. Jak wynika ze statystyk, do utonięć najczęściej dochodzi właśnie na dzikich akwenach, których w naszym regionie nie brakuje (wystarczy choćby wspomnieć o piaskowni w Krzeszówku w okolicach Kamiennej Góry, czy o zbiornikach wody przy ulicy Żelaznej czy Kolejarskiej w Wałbrzychu). Należy jednak pamiętać, że za kąpiel w niedozwolonym miejscu grozi grzywna. Ponadto należy także pamiętać, że dzikie kąpielisko niesie ze sobą jeszcze jedno zagrożenie – nigdy nie wiadomo, co znajdziemy w wodzie, a niektórych rzeczy nie da się dostrzec gołym okiem. Organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej nie nadzorują wprawdzie miejsc nielegalnie wykorzystywanych do kąpieli, ale kąpiel w takim właśnie miejscu, gdzie woda nie była badana, grozi zachorowaniami na choroby przewodu pokarmowego oraz odczynami alergicznymi skóry ze względu na obecność w wodzie mikroorganizmów chorobotwórczych oraz zakwity sinicowe. W Wałbrzychu jest sporo takich zbiorników. Są one systematycznie sprawdzane przez patrole Straży Miejskiej.
Do niedawna jednym z bardziej atrakcyjnych kąpielisk było to w Grzędach w gminie Czarny Bór. Na początku XXI wieku przyjeżdżały tu setki wałbrzyszan, kamiennogórzan i mieszkańców innych mniejszych miejscowości. Obiekt popada od lat w ruinę. Poprzednia ekipa zarządzająca gminą nie miała zbytnio pomysłu, jak zalew w Grzędach zagospodarować. Czy ta sztuka uda się nowemu wójtowi? Adam Górecki mówi o planach związanych z reaktywowaniem basenu, ale na pewno nie będzie to zadanie łatwe, bowiem gminy nie stać na utrzymanie zalewu. Potrzebny jest więc prywatny inwestor, a takiego wcale nie jest łatwo znaleźć.
- Kiedyś zalew tętnił życiem. Teraz wygląda fatalnie. Zarośnięty, wody bardzo niewiele, a poza tym strach się tu kąpać - mówi Grzegorz Turkowski z Boguszowa-Gorc.
Zawsze jeszcze istnieje jedna możliwość. Gdyby pojawiły się upały można się wybrać także do Głuszycy, Jaworzyny Śląskiej czy Radkowa.
Wracając do tematu bezpieczeństwa, to należy wszystkim korzystającym z basenów, zarówno tych strzeżonych jak i niestrzeżonych, przypomnieć, by zachowali ostrożność i czujność, bowiem w okresie letnim na akwenach wodnych bardzo często grasują złodzieje, dla których wakacje to okres wytężonej "pracy". Policja codziennie przyjmuje po kilka zgłoszeń od osób, którym w trakcie zażywania kąpieli zginął telefon czy portfel. Dzieje się tak dlatego, że wspomniane przedmioty „chowane” są pod kocem, kiedy ich właściciele zażywają kąpieli wodnej.