Wtorek, 12 listopada
Imieniny: Renaty, Witolda
Czytających: 5030
Zalogowanych: 2
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Rocznica porozumień gdańskich – rozmowa z Elżbietą Kwiatkowską – Wyrwisz

Wtorek, 31 sierpnia 2010, 14:39
Aktualizacja: 14:41
Autor: Sven
Wałbrzych: Rocznica porozumień gdańskich – rozmowa z Elżbietą Kwiatkowską – Wyrwisz
Elżbieta Kwiatkowska–Wyrwisz
Fot. użyczone
31 sierpnia mija 30. rocznica podpisania porozumień gdańskich. Otworzył się nowy rozdział w naszej historii. Poprosiliśmy Elżbietę Kwiatkowską – Wyrwisz, która od pierwszych dni uczestniczyła w wydarzeniach 1980 roku w Wałbrzychu, o chwilę wspomnień.

- Co spowodowało, że zdecydowała się pani na podjęcie działalności opozycyjnej w 1980 roku?

Elżbieta Kwiatkowska - Wyrwisz: Pracowałam w filii Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej na Sienkiewicza. Obok był sklep spożywczy, w którym niewiele było do kupienia. Gołym okiem było widać, że dzieje się źle. Poza tym z mediów zachodnich dochodziły, za pośrednictwem między innymi Radia Wolna Europa, informacje o strajkach w Polsce. W oficjalnej - reżimowej prasie - nazywane nieuzasadnionymi przerwami w pracy. Kiedy dowiedziałam się, że na „Thorezie” powstał komitet strajkowy, postanowiłam tam pójść i przyłączyć się. Czułam, że jest to wyjątkowy moment.

- Na czym polegała pani działalność w tym pierwszym, jeszcze nie „solidarnościowym” okresie?

Elżbieta Kwiatkowska – Wyrwisz: Początkowo były to informacje o sytuacji i strajkach w kraju kopiowane na powielaczu: ulotki, plakaty, rysunki satyryczne, które umieszczałam w gablotach w moim miejscu pracy. Z czasem zaczęłam przychodzić do MKZ na Wysockiego po pracy codziennie na drugą, a właściwie na trzecią zmianę. Przepisywałam na maszynie informacje, które z całego kraju i od korespondentów zagranicznych przychodziły teleksem. Potem te teksty były powielane i kolportowane w zakładach pracy na terenie miasta i poza nim, także w bibliotece.

- Czy w tym czasie interesowała się panią Służba Bezpieczeństwa?

Elżbieta Kwiatkowska – Wyrwisz: Tak. Nachodzili mnie podczas pracy w bibliotece. Z reguły byli we dwóch. Jeden grał rolę dobrego, a drugi złego SB – ka. Pierwszy przekonywał, że jeśli zaprzestanę działalności to nie będą się mną interesować, drugi, że jak nie przestanę, to nadal będę obserwowana i może być gorzej… Były też telefony z pogróżkami. Grożono mi spaleniem mieszkania, zamalowywano witryny biblioteki, pojawiały się rysunki ośmieszające „Solidarność” i ukazujące działaczy jako element z marginesu, alkoholików prowadzących rozwiązły tryb życia, obiboków i złodziei.

- Jak w Wałbrzychu tworzyło się podziemie po wprowadzeniu stanu wojennego?

Elżbieta Kwiatkowska – Wyrwisz: Na temat początków wałbrzyskiego podziemia niewiele mogę powiedzieć, ponieważ 19 grudnia 1980 roku zostałam internowana.

- W jakich okolicznościach do tego doszło?

Elżbieta Kwiatkowska – Wyrwisz: To nietypowa historia. Od połowy września byłam etatowym pracownikiem NSZZ „Solidarność”. W nocy z 12 na 13 grudnia pod dom, w którym mieszkałam z rodzicami, podjechał jakiś samochód z którego wysiedli cywile i funkcjonariusz MO. Moi rodzice, którzy przeżyli wojnę, zachowali się bardzo ostrożnie i nie otworzyli drzwi. Przez kilka dni funkcjonariusze MO pojawiali się w domu i w pracy -bibliotece, w której próbowałam ponownie się zatrudnić. W tym czasie spotykałam się ze znajomymi, których nie aresztowano. Zastanawialiśmy się co robić dalej. Przed 19 grudnia funkcjonariusze MO zostawili wezwanie, bym stawiła się w Komendzie Wojewódzkiej MO przy Mazowieckiej. Zastosowano wobec mnie szantaż: albo się stawię albo aresztują rodziców. Ojciec odprowadził mnie. Czekał jakiś czas i w końcu wrócił do domu sam. W areszcie na Mazowieckiej siedziałam sama przez kilka dni. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia przewieziono mnie „budą” do zakładu karnego przy Kleczkowskiej we Wrocławiu, stamtąd w połowie stycznia 1982 roku wszystkie internowane kobiety z Dolnego Śląska wywieziono do obozu odosobnienia w Gołdapi (pół kilometra od granicy z ZSRR).

- Co działo się po pani powrocie z internowania?

Elżbieta Kwiatkowska – Wyrwisz: Byłam w grupie, która została zwolniona z Gołdapi 23 lipca 1982 roku. Po powrocie do Wałbrzycha, wróciłam do działalności opozycyjnej. Między innymi zajmowałam się wydawaniem pisma Antykolaborant, którego wyszło kilka, kilkanaście numerów. Współorganizowałam i organizowałam spotkania ze znanymi w kraju opozycjonistami. Byłam wielokrotnie zatrzymywana, karana przez kolegium do spraw wykroczeń i sąd. Po stanie wojennym grupa osób chętnych do prowadzenia działalności podziemnej była raczej ograniczona. Nie wszyscy, którzy działali w 1980 i 1981 roku, nadal się angażowali. Nie na masową skalę, ale opór trwał, walka się nie skończyła. Były organizowane akcje ulotkowe, spotkania, pochody, wydawana była poza cenzurą prasa, kolportowane były wydawnictwa bezdebitowe, książki, czasopisma, zdjęcia, znaczki. Działało nawet radio, które wyemitowało kilka audycji i inne.

- Mija trzydzieści lat od tamtych wydarzeń. Co według pani zostało z Solidarności 1980 roku?

Elżbieta Kwiatkowska – Wyrwisz: Uważam, że dzisiejsza „Solidarność” nie powinna używać tej nazwy. To nie jest ta sama Solidarność co w 1980 roku. Przede wszystkim zmieniły się realia życia, są inne cele do realizacji, ale jedno jest pewne: związki zawodowe były i są siłą polityczną. Tamten gorący (niepewny) czas pozostawił trwałe osiągnięcia-zdobycze, które podkreślają wszyscy nie tylko opozycyjni działacze: mamy WOLNĄ OJCZYZNĘ, wolność słowa, swobodę poruszania się (możliwość podróżowania), wolne związki zawodowe. Spośród 21 postulatów kilka pozostało nadal aktualnych, które? Każdy odpowie sam sobie. Są też zjawiska, których nie chcieliśmy, np. bezrobocie czy niewykorzystywanie kwalifikacji zawodowych i wykształcenia ludzi, którzy z braku innego zajęcia pracują na liniach produkcyjnych, których się zwalnia w każdej chwili. Zostały wspomnienia i poczucie uczestniczenia w ważnych i wielkich dla Kraju wydarzeniach. Do dzisiaj pamiętam spotkanie z Czesławem Miłoszem na KUL – u, odsłonięcie Pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku i w Gdyni, spotkanie z śp. Aliną Pieńkowską i śp. Anną Walentynowicz. Czuliśmy wtedy jedność, radość z uczestniczenia w festiwalu wolności, czuliśmy Solidarność.

- Dziękuję za rozmowę.

Ogłoszenia

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group