Radny zadał Zarządowi aż czternaście pytań dotyczących przestrzegania wymogów otwartego konkursu na wybór partnerów do realizacji projektów.
Pierwsze pytanie brzmiało: „Czy Powiat Wałbrzyski przeprowadził otwarty nabór partnerów w dzienniku ogólnopolskim lub lokalnym oraz w Biuletynie Informacji Publicznej?” Odpowiedź Zarządu: „Powiat Wałbrzyski nie przeprowadził otwartego naboru partnerów w dzienniku ogólnopolskim lub krajowym oraz w Biuletynie Informacji Publicznej”.
Na XLI Sesji Rady Powiatu Wałbrzyskiego mowa była tylko o tym wniosku.
Prezesem wspomnianej fundacji jest żona wicestarosty Andrzeja Marciniaka. Organizacja istnieje dopiero dwa lata, więc samodzielnie nie miała szans na wygranie konkursu o dotację unijną wartości 600 tysięcy złotych. Doszło więc do zawiązania partnerstwa z Powiatem, tyle że z pominięciem wymaganych prawem procedur.
Radny Kamil Zieliński grzmiał o nepotyzmie politycznym i o tym, że chęć zysku przesłoniła Andrzejowi Marciniakowi przepisy prawa. Kolega klubowy Zielińskiego – Bartłomiej Grzegorczyk - zauważył, że aż pięć z siedmiu zawartych we wniosku zadań o wartości ponad 426 tysięcy zł. miała realizować fundacja. Dodał też, że taki przychód otworzyłby tej organizacji drzwi do skutecznego aplikowania o kolejne dotacje.
Radny lewicy Robert Ławski wyciągnął na światło dzienne informację, że zatrudniona w kancelarii Starostwa - Justyna Marszałek - pełni funkcję sekretarza w Fundacji im. Księżnej Daisy.
Andrzej Marciniak wziął wspaniałomyślnie całą winę na siebie i przepraszał. Tłumaczył się za to nader oryginalnie – niewiedzą! Po prostu nie wiedział, że nabór partnerów powinien mieć charakter otwarty. Tłumaczenie o tyle niewiarygodne, że drugą osobą, która podpisała wniosek ze strony Powiatu był członek Zarządu – Edward Podgórski, na co dzień mający do czynienia z tymi procedurami.
Andrzej Marciniak bagatelizował całą sprawę mówiąc, że Powiat nic nie stracił, ponieważ wniosek został wycofany, a jedyne koszty sprowadzają się do około 150 zł. wydanych na wyjazd do Wrocławia. I na nic zdało się odwoływanie się przez Kamila Zielińskiego do kodeksu etycznego, który powinien być drogowskazem w postępowaniu każdego urzędnika.
Co ciekawe, starosta Augustyn Skrętkowicz w zasadzie bronił Andrzeja Marciniaka, mimo że przeprowadzony wewnętrzny audyt potwierdzał najistotniejsze zarzuty stawiane Marciniakowi.
W imieniu klubu Prawo i Sprawiedliwość Kamil Zieliński poprosił starostę o złożenie doniesienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Prośbę kolegów z PiS–u wzmocnił jeszcze Longin Rosiak, który językiem Dody stwierdził, że wie, że starosta jest człowiekiem odważnym i twardym. Zaapelował też do osób winnych całego zamieszania o przyznanie się do winy – tu również używając języka niezbyt parlamentarnego, nawet jak na wymiar powiatu.
Pozostaje nam tylko westchnąć: A miało być tak pięknie. W końcu projekt pod nazwą „Równe szanse – lepsza przyszłość” miał na celu dofinansowanie Domu Dziecka w Nowym Siodle, a przede wszystkim pomoc jego mieszkańcom, dla których los od samego początku nie był łaskawy. I niestety nadal nie jest.