Stary Książ powstał prawdopodobnie przed 1288 rokiem i do niego w 1290 roku książę Bolko I Surowy przeniósł swoją siedzibę z Lwówka Śląskiego. Swoje znaczenie warownia straciła po przejściu księstwa świdnicko-jaworskiego do Korony Czeskiej w 1392 roku. W 1428 roku zostaje zdobyty przez powstańców husyckich. W następnych latach staje się on bazą wypadową rycerzy-rozbójników i jako ich siedziba zostaje zniszczony w 1484 roku. Pozbawiony właściciela zamek powoli popada w ruinę. W 1509 roku wraz z całą okolicą zakupił go rycerski ród Hobergów, w których posiadaniu pozostał aż do 1943 roku.
Istnienie średniowiecznej ruiny vis-a-vis Książa potwierdzają XVIII źródła ikonograficzne, zachowane m.in. w Muzeum Narodowym we Wrocławiu i Instytucie Herdera w Marburgu. Widać na nich wyraźnie niskie relikty budowli na których podstawie wybudowano później „Stary Książ”. Także badania archeologiczne z lat 1991-92 potwierdziły, że obiekt, który dziś znamy jako ruiny Starego Książą na powstał na pozostałościach zamku średniowiecznego.
W roku 1794 właściciel zamku Książ, hrabia Jan Henryk VI von Hochberg zlecił swojemu dawnemu nauczycielowi rysunku, architektowi Christianowi Wilhelmowi Tischbeinowi (1751-1824) urządzenie otoczenia zamku. Architekt i malarz ze znanej rodziny artystycznej urządził w książąńskim parku tzw. „dziką promenadę”. Teren wokół Książa, wzdłuż koryta rzeki Pełcznicy przekształcono w ogromnych rozmiarów, romantyczny park, tylko nieznacznie ingerujący w ukształtowanie, a uwzględniający liczne, naturalne atrakcje książańskiego wąwozu, m.in. skały i historyczne drzewa. Obszar leśny zwany Fürstensteingrund zaaranżowano w ten sposób, że poprzecinano naturalną gęstwinę siecią krętych dróg.
Kulminację „dzikiej promenady” stanowił, położony po drugiej stronie Pełcznicy tzw. „Alte Burg” czyli Stary Zamek. Tischbein wykorzystał istniejące w tym miejsce relikty siedziby rycerskiej do wybudowania stylizowanej na gotyk, romantycznej ruiny. Rozpoczęta w 1794 roku budowa trwała trzy lata i zakończyła się 1797. W jej wyniku powstała letnia rezydencja kryjąca dwukondygnacyjny, bogato wyposażony pałacyk, który przystosowano do przyjmowania gości.
Budowlę otoczono fosą i murem obronnym, a wejście do niego prowadziło przez bramę z dwoma wieżyczkami. W budynku głównym połączonym z wieżą znajdowała się sala reprezentacyjna, sądowa, zbrojownie i sypialnie. Pod kaplicą połączoną z głównym budynkiem krużgankami mieścił się loch pochodzący z zamku średniowiecznego. Podczas rozbudowy użyto wiele oryginalnych elementów renesansowych i barokowych przeniesionych z innych obiektów m.in. portale drzwiowe z odziedziczonego przez Hochbergów na początku XVIII wieku pałacu w Trzebieniu (Kittlitzreben).
Do Starego Książa prowadziło 355 drewnianych stopni. W XIX wieku przemierzała je coraz liczniejsza rzesza turystów. To dla nich urządzono we wnętrzach zamku restaurację i pokoje noclegowe, a w pozostałych pomieszczeniach rodzaj muzeum. Znajdowało się ono w cylindrycznej wieży, w pomieszczeniu zwanym Klosett. Obok portretów rodzinnych Hochbergów oraz spokrewnionych z nimi Stolbergów i Bibranów, umieszczono tam cenne zbiory militariów (m.in. zbroje i broń biała), obrazów i mebli. Znalazło się wśród nich nawet łóżko polowe Fryderyka Wielkiego na którym spał podczas bitwy pod Dobromierzem.
Restauracja w pomieszczeniach na parterze wychodziła na dziedziniec zamkowy, gdzie przygotowano miejsca dla 200 biesiadników. Górne piętra zajmowała sala bankietowa i pokoje gościnne urządzone w średniowiecznym stylu. Na początku XX wieku restaurację prowadził Stephan Schmela,w latach 20-tych Fritz Busse a przed II wojną światową obiekt prowadził C. Busse.
Zamek spłonął 19 lub 20 maja 1945 roku, podpalony przez żołnierzy radzieckich (informacja od p. Doris Stempowskiej z Książa, datę 19 maja podaje Stanisław Kozłowski - pierwszy starosta wałbrzyski w piśmie do wojewody wrocławskiego).
OSTATNI TURNIEJ RYCERSKI
Otwarty plac turniejowy, powstały przez zniwelowanie części wzniesienia sąsiadującego z cyplem skalnym, na którym posadowiono Stary Zamek. Dla utworzenia placu częściowo wkopano się w zbocze, a częściowo musiano usypać i wzmocnić skarpę opadającą do Pełcznicy. 19 sierpnia 1800 r. odbył się tu uroczysty turniej rycerski którego honorowymi gośćmi był król pruski Fryderyk Wilhelm III i królowa Luiza. Monarcha, który objął tron trzy lata wcześniej podróżował przez swoje kraje, aby odebrać hołd od stanów i ludności. 18 sierpnia w południe para królewska przybyła do Książa, którego właścicielem był wówczas Reichsgraf Hans Heinrich VI von Hochberg. Nie szczędził on kosztów, aby pobyt królewskiej pary osobliwie i uroczyście urządzić, czemu dał wyraz organizując turniej rycerski, który przeszedł do historii jako ostatnie tego typu wydarzenie na Śląsku.
W turnieju uczestniczyło 16 śląskich mężów, a nagrodą były złote i srebrne medale z rąk królowej. Pamiątki z turnieju - lance, miecze, flagi, ubiory heroldów przechowywano w Starym Zamku. Dla znakomitych gości wybudowano drewnianą galerię , która uległa rozpadowi w 1887 r. Istniejący do 1945 r. most zwodzony nad rozpadliną skalną łączył plac turniejowy z wejściem do zamku. Informacje te pochodzą z przewodnika po Ziemi Wałbrzyskiej wydanego przez G. Briegera z 1891 r.
Gdy Fryderyk Wilhelm III został w 1797 r. królem Prus, udał się niezwłocznie z małżonką, królową Luizą, w podróż przez swoje kraje, aby odebrać hołd od stanów i ludności. 18 sierpnia 1800 roku królewska para po zwiedzeniu Starego Zdroju i spławnej Lisiej Sztolni dotarła do majątku hrabiego Hansa Heinricha VI von Hochberga w Książu, który został przygotowany na ich dłuższy pobyt.
Zachowała się relacja naocznego świadka tego dnia autorstwa siostrzenicy ówczesnego lekarza ze Świebodzic (Freiburga) doktora Krinisa. W archiwum w Pszczynie odnalazła ją pierwsza polska biografka księżnej Daisy von Pless, Bronisława Jeske-Cybulska, dzięki której uprzejmości publikujemy obszerne fragmenty. „Przybyłam do Świebodzic z nadzieją, że dużo będzie do zobaczenia i gdy wujek miał wolny wieczór, szłam z nim do starego zamku, aby wszystkie przygotowania do przyjęcia króla Fryderyka Wilhelma III i jego żony Luizy obserwować – najpierw plac, który wyrównywano, potem salę posiedzeń dla rycerzy, staromodne, ale nowe i piękne krzesła, dzidy, flagi, a w końcu cały ubiór dla rycerzy –przyjemnie było nawet móc to dotykać”.
Świebodzice były w tym dniu przepełnione gośćmi. Wszystkie gospody zostały wyprzedane, liczni przyjezdni byli umieszczeni w domach prywatnych. Wczesnym popołudniem tłumy reprezentujące wszystkie stany ruszyły w stronę starego zamku. Ciąg wozów był długi na 1 milę, potem szło się pieszo brzegiem rzeki Pełcznicy aż na plac turniejowy. Tysiące osób zajęło miejsce na trybunach, inni siedzieli na drzewach – wszyscy szukali jak najlepszego punktu do oglądania uroczystości.
Na wieży starego zamku w ten bardzo upalny dzień, jako strażnik stał giermek w blaszanej zbroi blaszanej. Obok niego łopotał sztandar Hochbergów”.
Uczestnicy turnieju już rano przybyli do zamku, aby się przygotować. Chorążym był hrabia Hugh von Bethusy z Wsieska (dziś część Krzyżanowic), pierwszym sędzią był hrabia von Sandretzki na Langenbielau (Bielawa), drugim – hrabia Curt Heinrich von Kahlenberg na Eichler (Dąbrowa Bolesławiecka), trzecim – hrabia von Burghauss na Lassau (z Łażan). Tajnym pisarzem był mandatariusz Kirstein, a heroldem koniuszy Köhler – obaj z majątku Książ. Otaczała ich straż piesza i giermkowie. Herold był ubrany w barwy rodziny Hochbergów.
Rycerze zostali podzieleni na oddziały odróżniające się od siebie barwami szat. Pełne przepychu kostiumy wykonano na podstawie wzorów z XVI wieku. Mieli na sobie stroje z czasów cesarza Karola V i króla Franciszka I, a na głowach aksamitne birety w przydzielonych im wcześniej kolorach, zwieńczone sześcioma strusimi piórami. Ubiór każdego rycerza miał kosztować 500 talarów. Giermkowie towarzyszący szesnastu rycerzom biorącym udział w turnieju, nosili kolory swoich panów.
Rycerze zostali podzielni na cztery kadryle, różniące się barwą strojów. Pierwszą czwórkę tworzyli hrabia Heinrich zu Stolberg-Wernigerode, pan von Mutius na Bertelsdorf (Uniegoszcz), hrabia von Malzahn na Breza (Brzeziny) i baron von Richthofen na Barzdorf (Niedźwiedzice).
W drugim szeregu byli baron von Richthofen na Kohlhöhe (Goczałków), pan von Tschirsky na Domanie (Domanice), panowie von Zedlitz-Trützschler na Frauenhain (Chwałów) i hrabia von Nostitz na Zobten (Sobota).
W trzeciej rzędzie stali pan von Mutius na Altwasser (Stary Zdrój), pan von Röhl na Reichen (Zadroże-Brzeżany?), hrabia von Malzahn na Lissa (Leśnica) i pan von Zedlitz na Teichenan (Bagieniec).
Czwartą linię tworzyli baron von Czettritz na Schwarzwaldau (Czarny Bór), hrabia von Matuschka na Arrnsdorf (Miłków), pan von Schulz na Mahlen (Malin) i pan von Tempsky na Ottendorf (Ocice).
O godzinie 13 para królewska w towarzystwie brata króla, księcia Henryka, przybyła do Książa na obiad. Po posiłku, jadąc doliną Szczawnika, wszyscy udali się na Stary Zamek, gdzie dotarli o godzinie 16:00. Około godziny 18 zajechały pierwsze wozy, pilnie obserwowane przez zgromadzonych. Naprzeciwko parze królewskiej wyjechały straże Królowa pojawiła się na dziedzińcu zamkowym w eskorcie 16 rycerzy zakutych w efektowne i błyszczące zbroje.
Siostrzenica doktora Krinisa zostawiła szczegółowy opis wyglądu królowej Luizy tego dnia, a także jej wyjątkowego, czarującego usposobienia
„Po zawołaniu wartownika na wieży: „idą”, ożywili się wszyscy. Obejrzałam sobie tylko 2 pierwsze wozy, właściwie nie wozy, tylko piękną, dobrą królową Luizę – włosy miała płasko z przedziałkiem uczesane, loki na ramieniu, niedługie, mały srebrny diadem na czole aż pod loki, suknię wysoko pod szyją zapięta i obraz króla zawieszony na sznurku. Królowa nosiła białą suknię jedwabną przetykaną srebrem, rękawiczki bez palców, wokół szyi koronkę jako kołnierz, białą halkę, w ręku wachlarz.
W masie obserwujących wszystkie damy nosiły małe słoneczne parasole, jako nowomodne, ale zobaczywszy mały wachlarz królowej parasole pozamykały. Królowa wokół skłaniała głowę z pozdrowieniami.
Drugą parę stanowił król Friedrich Wilhelm III i pani hrabina Hochberg. Towarzyszyła im duża liczba znakomitych dam i panów, którzy kierowani byli schodami do góry, a ich poddani zajęli miejsca niżej.
W tej gromadzie królowa była najpiękniejsza, najbardziej bezpretensjonalna, najgrzeczniejsza i także najweselsza. Pani pastorowa Meisner z Roztoki na życzenie pani hrabiny Hochberg pomagała przy gościnie. Zanim zaczął się turniej, królowa odwróciła się i zobaczyła wśród widzów panią pastorową, pozdrowiła ją i skłoniła jej się tak przyjaźnie, że wszyscy, którzy to obserwowali, dziwili się, komu się to pozdrowienie należało.
Gdy hejnalista (na Burgfried) dojrzał pierwsze wozy, zatrąbił na „alarm”. Jak tylko goście zajęli miejsca, opadł most zwodzony i herold w towarzystwie trębaczy wyjechał na koniu z zamku, aby zbadać, kim są „przybyli obcy”. Potem wrócił na zamek i złożył meldunek chorążemu. Ten w towarzystwie rycerzy konno podjechał przed królewski balkon i prosił w najserdeczniejszej mowie rycerskiej o łaskę, aby rycerze dla potwierdzenia swojej radości z okazji obecności ukochanej pary królewskiej mogli zrobić „Ringelstechen” (karuzel), czyli popisy we władaniu bronią oraz jeździectwie. Naturalnie słów nie rozumiałam, ale widzę, jak królowa trzymając króla za rękę i pochylając się dała pozwolenie.
Teraz zwrócił się chorąży z krótką przemową do pary królewskiej, do rycerzy, do sędziów walki i do widzów. Potem rycerze – prowadzeni przez chorążego, który niósł królewski sztandar – rozpoczęli uroczysty pochód. Według starego zwyczaju chorąży osadził sztandar przed królewskim balkonem.”
Na środku był duży czworokątny plac, a po każdej jego stronie małe ogrodzenie, przez co utworzyły się cztery narożniki, które służyły do odkładania złamanych pików. W jednym znajdowały się piki zapasowe.
Rycerze musieli swoje zadanie wykonać częściowo piką, częściowo mieczem. Do tego ustawiono różne figury, a pośrodku stał herold otoczony trębaczami i doboszami, który musiał obserwować rycerzy. Podczas galopu należało starym zwyczajem i porządkiem z postaci kobiecej żgnąć piką wieniec, z niedźwiedzia i syren – pierścień, w końcu figurze Murzyna obciąć mieczem głowę. Imprezie towarzyszyła muzyka na żywo i występy lokalnych chórów.
Najpierw rycerze przejechali konno z czterech stron świata na środek ogrodzonego placu. Wszyscy salutowali przed królewską parą – szybko z wyciągniętą piką jadąc wokół dziedzińca. Gdy gra się zakończyła, pojawił się znów herold i wskazał, kto był szczęśliwym rycerzem. Był to baron Czettritz z Schwarzwaldau. Myślę, że zdobył wszystkie 4 wianki”.
Zwycięzcami byli rycerze: Czettritz, Malzahn, Tschirski, Tempsky. W nagrodę otrzymali z rąk królowej medale wybite z okazji turnieju z popiersiem pary królewskiej w tradycyjnym stroju i napisem Vorstenburg, den XIX August MDCCC. Ci czterej szczęśliwi rycerze podeszli do pary królewskiej. Baron Czettritz zgiął kolano i całował suknię królowej, która przyjaźnie ręką suknię odsunęła i prawą rękę do pocałunku podała i w tym samym momencie złoty medalion na łańcuchu zawiesiła. Maltzanowi zawiesiła złoty medal na czarnej wstędze, trzeciemu przypięła medal igłą, a czwartemu tylko podała rękę. Podczas tej sceny panowała wzruszająca uroczysta cisza.
Para królewska pozostała w starym zamku aż do zapadnięcia zmroku, podziwiając ruiny w ciepłym wieczornym oświetleniu i uczestnicząc w bankiecie. Pozostali goście po turnieju poszli za chorążym do zamku, gdzie na moście zwodzonym rycerze stali w szpalerze z uniesionymi w górę lancami.
Zakończeniem uroczystości był bal w zamku Książ w Sali Maksymiliana. Do tego oświetlono 3 piętra budynku z pięcioma rzędami okien, obydwie galerie wieży i park. Przedstawiało to wspaniały widok. Na balu pozostali też rycerze w starych kostiumach.
Młody leśniczy we wspaniałym uniformie, krewny siostrzenicy świebodzickiego lekarza, któremu się królowa podobała, konfabulował już przed tą zabawą, że zatańczy z królową. Starsi panowie wzięli mu to za złe, ale on powiedział, że jest to jednak możliwe. To powiedziawszy kuzyn ustawił się w kręgu, który tworzył się wokół tańczących.
Królowa szła z hrabią Hochbergiem pierwszy raz dookoła, potem z innymi panami – i rzeczywiście przyszła także do leśniczego i też zrobiła z nim jedną rundę wokół sali. To szczęście zrobiło go zarozumiałym, ze szczęścia zrobił się nie do użycia dla kręgu towarzystwa i odjechał wcześniej. Już nigdy o nim nie słyszałam”.
Na drugi dzień rano, w środę 20 sierpnia, królowa Luiza wyjechała do Andersach do kamieniołomów (skały Andersach-Weckelsdorf) i wróciła wieczorem na zamek w Książu. Kolejnego dnia królewska para kontynuowała swoją podróż do Kłodzka przez Świebodzice.
Jeszcze inna osoba opisała swe wspomnienia z turnieju – poeta ludowy Georg Gustaw Fülleborn. Jeden z jego wierszy (napisany gwarą) był odczytany z okazji przybycia królowej, drugi opisuje turniej rycerski. Ciekawą relację z przygotowań do turnieju zostawił natomiast jeden z jego honorowych gości, ambasador amerykański w Prusach, a późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych John Quincy Adams.
Niedziela, 17 sierpnia 1800 r.
„Po południu udaliśmy się do Furstenstein, siedziby hrabiego Hochberg, który ma bardzo duże posiadłości w tej części kraju i do którego w szczególności należy miasto Waldenburg. Siedziba znajduje się milę niemiecką od miasta, położoną w jednym z tych pięknych i romantycznych miejsc, które są dla nas tak przyjemne dla oka, ale wątpliwe że mogłeś o nich usłyszeć. Na szczycie wzgórza, w pobliżu pałacu, w którym obecnie mieszka hrabia, znajdują się ruiny starego zamku, który został częściowo przez niego odbudowany i który z tego powodu nie wygląda tak czcigodnie jak te w Kynast (Chojnik) i Laehnhaus (Wleń). To miejsce jest jednak tak niezwykłe, że można je podziwiać w malowniczej scenerii, przez co zawsze jest odwiedzane przez nieznajomych jako jeden z głównych przedmiotów ciekawości tej prowincji. Obecnie jest podwójnie interesujące; pojutrze królowa ma przybyć do Furstenstein, gdzie ma zamiar spędzić kilka nocy: na jej przyjęcie książę przygotowuje rozrywkę dostosowaną do charakteru jego starożytnego zamku. Na tym samym wzgórzu i tuż poniżej mostu zwodzonego nad fosą, która wciąż otacza budynek, ziemia jest odmierzona i zamknięta, ma odbywać się huczny turniej na cześć Królowej. Szesnastu rycerzy, wszyscy w stroju z czasów feudalnych, mają wyłonić się zza ścian starego zamku, by spotkać się z Królową po jej podejściu i odprowadzić ją do miejsca, gdzie odbędą się szranki, a zwłaszcza jazda konna : wieczór zamykać będzie bal maskowy. Tego popołudnia odbyła się próba generalna całej ceremonii; a ponieważ było to dla nas konieczne, żebyśmy mogli zobaczyć potyczki we wtorek i by złożyć hołd wcześniej hrabiemu i hrabinie, jednocześnie skorzystaliśmy z okazji, aby zobaczyć ten pokaz, gdzie mieliśmy, niewątpliwie, o wiele lepszy widok, niż będziemy mieli wśród ogromnych tłumów ludzi, którzy będą się ekscytować się już zasadniczym turniejem. Hrabia i hrabina traktowali nas z uprzejmością godną prawdziwych czasów rycerskości.
J.Q.Adams "Letters on Silesia - written during a tour through that country", Londyn, 1804
Cała uroczystość kosztowała pana na Książu 40 tys. Talarów i zdobyła uwagę nie tylko na Śląsku, ale i w całych Prusach. Okazało się też, że było to ostatnie tego typu wydarzenie w historii naszej ziemi.
Turnieje rycerskie były dla średniowiecznego rycerstwa jedyną okazją w czasie pokoju, aby sprawdzić swoje umiejętności i zyskać sławę. Niestety te zawody przynosił czasami więcej ofiar niż prawdziwe wojny. Tradycja ich organizacji sięga XI-wiecznej Flandrii, gdzie pierwsze takie zmagania miał zorganizować Geoffroy de Preuilly w 1066 r. W XII w. rozgrywki rycerskie notowano w krajach niemieckich, a od końca XIII w. moda turniejowa opanowała już całą Europę.
Oficjalnym organizatorem turnieju był zazwyczaj monarcha. Od strony technicznej wszystkie sprawy załatwiał z kolei herold, który ustalał reguły, zapraszał gości, a potem nadzorował cały przebieg zawodów. Na przełomie XIII i XIV w. turnieje funkcjonowały jako rozbudowane wydarzenia. Obok zmagań rycerskich pojawiały się jarmarki. Ponadto goście przed walką oglądali broń, chorągwie i herby przybyłego rycerstwa. Udział w takim widowisku był nie lada zaszczytem. Do turnieju dopuszczano jedynie rycerzy „bez skazy i zmazy”. Dla nich w czasie, gdy nie toczono wojen była to znakomita forma ćwiczeń, ale też możliwość zdobycia sławy.
Na ziemiach polskich pierwszy turniej rycerski zorganizował w połowie XIII w. nie cieszący się zbyt dobrą sławą książę wrocławski Bolesław Rogatka. Wśród Piastów śląskich największą turniejową sławę zyskał jednak Henryk IV Probus. Turnieje zorganizował podczas słynnego zjazdu monarchów w 1364 r. również król Kazimierz Wielki.
Opr. Mateusz Mykytyszyn – Zamek Książ w Wałbrzychu
Korzystałem z bloga Bronisławy Jeske-Cybulskiej daisyofpless.wordpress.com, Kroniki Miasta Świebodzic oraz informacji i ikonografii z portalu dolny-slask.org.pl