"Najwyższy czas, by instytucje kultury nauczyły się nowoczesnego zarządzania finansami i dbałości o widownię. Zwolennicy wolnego rynku, zapewne wiedzą co mam na myśli. Teatr to ryzyko artystyczne i finansowe, trochę przypominające działającą na rynku firmę, która aby przetrwać, musi walczyć o klienta. Być może już czas, by nauczyć się pozyskiwać sponsorów i zacząć ich traktować jako alternatywę dla dotacji państwowych?
Żal i wylewanie publicznie łez nic tu nie pomoże. Czas przestać liczyć na podatników i skończyć z kłanianiem się marszałkom, starostom i prezydentom. Trzeba radykalnie zmienić myślenie o teatrze!
Teatr chciałby edukować i kształtować gust swoich odbiorców lecz problem jest w tym, że dla każdego człowieka poczucie estetyki i normy związane z nauczaniem pewnych stałych wartości, są zupełnie odmienne. To co dla jednych jest ważne i podniosłe, dla innych może być zupełnie nieistotne. To co jedni nazywają sztuką, inni uznają za zwykły kicz i szmirę.
I wreszcie na koniec najważniejszy problem. Zadajmy sobie podstawowe pytanie. Kto ma moralne prawo do tego, aby zabierać pieniądze biednym ludziom, których i tak na wstęp do teatru nie stać, by dokładać do rozrywki bogatym?" - pisze Beata Żołnieruk.