- Choć we Wrocławiu podjęto już sporo działań przeciwpowodziowych, to wciąż nie możemy czuć się bezpieczni. Jeśli nawet fala przejdzie przez miasto, to i tak zaleje okoliczne miejscowości. Pokazuje to m.in. powódź z 2010 r., która wyrządziła duże szkody na osiedlu Kozanów. Nie zmieni się to tak długo, nim rząd nie wprowadzi ogólnych rozwiązań, które wcale nie polegają na wybetonowaniu, regulacji rzeki i stawianiu wysokich wałów. Skuteczną metodą jest budowa polderów przeciwpowodziowych – tłumaczy Paweł Pomian, przewodniczący Partii Zieloni we Wrocławiu.
Poldery przeciwpowodziowe to obniżone tereny zalewowe, zazwyczaj łąki, które w przypadku narastającej wody można zalać w sposób kontrolowany. Jest to jeden z najbardziej zalecanych przez Unię Europejską sposobów walki z powodzią.
- W przypadku dużej ilości wody wały przy samej rzece oraz wyregulowane i wybetonowane koryta często po prostu nie wytrzymują napięcia i to jest główna przyczyna powodzi. Rzeka to skomplikowany ekosystem, który trzeba obserwować już u jej źródła w górach, a nie dopiero jak wielka woda dopłynie do miasta. Człowiek przez lata naruszał jej naturalny rytm, zasiedlał tereny zalewowe, które stanowią właśnie naturalne poldery, wyprostował koryta. Trzeba wyraźnie podkreślić, że regulacja rzek jedynie potęguje powódź, a woda musi się gdzieś rozlać – dodaje Paweł Pomian.
Działacze oprócz budowy polderów mówią też o poprawie utrzymania obecnych wałów w prawidłowym stanie oraz stworzeniu sprawnego systemu na całym Dolnym Śląsku.
– Wały są rozwiązaniem drogim i doraźnym. Tak samo tamy, które często również zwiększają zagrożenie powodziowe, bo silnie spiętrzają wodę, którą trzeba w efekcie nagle spuścić. W miastach natomiast trzeba zadbać o wały, żeby na wypadek powodzi nie uległy uszkodzeniu pod naporem wody. Korzystajmy ze sprawdzonych rozwiązań z zagranicy, gdzie użytki ekologiczne chronią przed powodziami – mówi Robert Maślak, biolog z partii Razem.
- Powódź występuje co kilka lub kilkanaście lat, wcale nie trzeba na nią czekać do kolejnego stulecia czy tysiąclecia. Musimy być tego świadomi i na nią przygotowani – dodaje.
Zieloni i Razem zwracają też uwagę na ogólną przyczynę i zagrożenia związane z powodziami. Małgorzata Tracz, przewodnicząca Partii Zieloni: - Obecne burze, silne wichury, deszcze nawalne oraz powodzie są skutkiem zmian klimatu. Z drugiej strony występują susze, szczególnie widoczne w regionach odkrywek węgla brunatnego. Do tego rząd chce budowy dróg wodnych, które stwarzają bardzo znaczące ryzyko powodziowe. Zwraca na to uwagę m.in. Koalicja Ratujmy Rzeki – wyjaśnia.
- Projekt przekształcenia Odry i Wisły w sztuczne szlaki żeglowne to dewastacja. To bezpośrednia przyczyna zwiększenia częstotliwości i zasięgu powodzi na całym świecie. Chcemy, aby Odra była wykorzystywana w celach turystycznych i rekreacyjnych, a żegluga transportowa to zupełnie nieuzasadniony ekonomicznie i ekologicznie konkurencja dla kolei. Inwestujmy w transport kolejowy, rzeki zostawmy czyste i żyjące – podkreśla Małgorzata Tracz.
Jako symbol powodzi działacze przywiesili niebieską wstęgę na pomniku Powodzianki, upamiętniającą wysiłek mieszkańców w walce z powodzią tysiąclecia. Powodzianka została odsłonięta na moście Uniwersyteckim w pierwszą rocznicę powodzi.