Kolejne wybory za nami i po raz kolejny powtarza się sprawa sprzątania po kampanii wyborczej. Na zlikwidowanie pozostałości po kampanii komitety wyborcze mają 30 dni, czyli do 8 listopada. Zostały więc jeszcze ponad dwa tygodnie. Za nie posprzątanie do tego czasu, ustawodawca przewiduje kary finansowe do 5 tysięcy złotych. Jednak albo kara jest zbyt niska albo komitety wyborcze partii tak chętnie mówiących o poszanowaniu prawa i uczciwości dają obywatelom przykład na to, czym w rzeczywistości jest dla nich przestrzeganie prawa.
Ustawowy termin usunięcia plakatów dotyczy tylko tych, które zawieszono w miejscach dozwolonych. W Wałbrzychu znikają one dość szybko, bo stały się dobrym podłożem dla pojawiających się afiszy i ogłoszeń.
Odrębnym problemem są plakaty wiszące w miejscach niedozwolonych. W tym przypadku prawne konsekwencje złamania zakazów reguluje Kodeks wykroczeń, w którym czytamy:
„Art. 63a.
§ 1. Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nie przeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.
§ 2. W razie popełnienia wykroczenia można orzec przepadek przedmiotów stanowiących przedmiot wykroczenia oraz nawiązkę w wysokości do 1 500 złotych lub obowiązek przywrócenia do stanu poprzedniego”.
Naklejkę powołującą się na powyższy przepis widzieliśmy na oczyszczonej z plakatów skrzynce energetycznej na Białym Kamieniu. Na wielu innych powyborcza makulatura wisi nadal.
Prezydent Roman Szełemej wielokrotnie powtarzał, że trzeba zmienić mentalność wałbrzyszan w kwestii przestrzegania prawa. Mówił też, że zaczynać trzeba od siebie i swojego otoczenia. A właśnie to najbliższe otoczenie prezydenta w postaci przedstawicieli partii politycznych zasiadających w radzie miejskiej naśmieciło najwięcej.
Sprawa ma także aspekt finansowy. Już dzisiaj, patrolująca ulice straż miejska powinna udokumentować przypadki ewidentnego łamania prawa przez komitety wyborcze i konsekwentnie wyegzekwować zapłacenie kar.
Nie od dzisiaj wiadomo, że nieuchronność kary jest skuteczniejsza od nawet najsurowszych wyroków. Poza tym kasa miejska, po której hula wiatr, wzbogaciłaby się o przysłowiowe parę złotych.
W ten sposób plakaty z ostatniej kampanii wyborczej nie miałyby szans w rywalizacji o miano „Najstarszego plakatu w mieście” z tym, który pozostał po wyborach samorządowych w 2006 roku.
A swoją drogą, to wyrazy szacunku dla drukarzy, producenta kleju i oczywiście osoby, która tak starannie plakat umocowała, że wisi już pięć lat, nie wyblakł i nie odkleił się.