Istniejąca już linia sortownicza odpadów przy ulicy Beethovena miała być rozbudowana o system mechanicznego i biologicznego przetwarzania odpadów. Przeciwko temu właśnie protestują mieszkańcy Wałbrzycha, a w szczególności dzielnic sąsiadujących z sortownią: Gaju i Śródmieścia. W tym miejscu warto zaznaczyć, że jest to jedno z 4 składowisk odpadów w promieniu 3 kilometrów, dodatkowo zlokalizowane w pobliżu centrum miasta.
- Zebraliśmy się tu, żeby zaprotestować przeciwko śmietnisku w tym miejscu. Tu są osoby starsze, dzieci, jest tu szkoła, przedszkole. Mieszkamy niecałe 300 metrów od tej instalacji. Latem nie da się otworzyć okien, tak śmierdzi. Powstrzymaliśmy rozbudowę sortowni na razie na 3 miesiące. Byliśmy w Sejmiku Dolnośląskim i decyzja o rozbudowie została wstrzymana. Będziemy działać dalej, żeby ta sortownia tu nie powstała - powiedziała pani Marzena, biorąca udział w dzisiejszym proteście.
Mieszkańcy wskazują na zagrożenie, jakie niesie za sobą taka instalacja. W szczególności zwracają uwagę na możliwość skażenia wód gruntowych, skażenia środowiska, uciążliwy fetor a także na ryzyko wystąpienia samozapłonu, z uwagi na brak systemu odgazowania.
- W okolicy mamy 4 wysypiska śmieci. Wszystkie są założone bezprawnie. Jest przepis mówiący o tym, że na terenach pokopalnianych nie wolno składować żadnych odpadów. W tym miejscu są 4 takie wysypiska - powiedział Robert Ciesielski - mieszkaniec Gaju.
Akcja "STOP śmietnisku w centrum Wałbrzycha" została zainicjowana na jednym z portali społecznościowych. W ramach akcji zbierane są podpisy osób sprzeciwiających się rozbudowie sortowni odpadów. Pod petycją podpisało się już blisko 600 osób. Lista ma trafić do Marszałka Województwa Dolnośląskiego. Mieszkańcy wierzą, że dzięki temu uda się całkowicie zablokować powstanie tej instalacji w bezpośrednim sąsiedztwie centrum miasta.
- Nie można w domu okien otworzyć, taki smród. Wszystkim nam tu przeszkadza ta sytuacja. Przed budową mówili, że tu był wolny plac a tu przyjechały spychacze i wykarczowały cały las. Codziennie przyjeżdżają tu setki samochodów. Niby mają na 3 miesiące zakaz, a jak tu byłem przedwczoraj, to szedł ogień, był smród i fetor. Nie dostosowali się do zakazu - powiedział mieszkaniec Gaju - Henryk Kosowski.