Obiekty znajdujące się na terenie dawnej Fabryki Porcelany Wałbrzych od lat stoją puste i straszą swoim wyglądem. W marcu jedna ze ścian budynku zawaliła się. Na miejscu po kilku minutach pojawili się strażacy, którzy mieli za cel przeszukanie gruzowiska, czy nie znajdują się tam ewentualni poszkodowani. Strażacy na szczęście nie znaleźli żadnych osób. Tym razem nie doszło do tragedii, ale co będzie, jeśli sytuacja będzie się powtarzać, a jest to wielce prawdopodobne, bowiem pozostałe obiekty znajdujące się na terenie dawnej fabryki, również wyglądają tragicznie i w każdym momencie mogą runąć. Okoliczni mieszkańcy mówią, że teren fabryki jest miejscem, gdzie pojawiali się tzw. złomiarze, ale od pewnego czasu raczej ich tu nie widać, bowiem wszystko, co można było sprzedać na złomie zostało już tu zrabowane. Teren ten jest jednak miejscem, gdzie przychodzi młodzież, a jest zupełnie niezabezpieczony.
- Właścicielem terenu jest firma, której praktycznie nie można namierzyć. To ona odpowiada za zabezpieczenie terenu - mówi prezydent Roman Szełemej. - Wysyłaliśmy wiele razy pisma, ponaglenia, ale bez efektu.
Na wyburzenie pozostałych obiektów, które jeszcze stoją, musi wyrazić zgodę konserwator zabytków, a inspektor nadzoru budowlanego powinien wydać zgodę na takie wyburzenie. I tu pojawia się problem. Nawet jeśli konserwator i nadzór budowlany przychylą się do takiego rozwiazania, to kto ma ponieść koszty, które będą całkiem spore, związane z tym wyburzeniem? Oczywiście Gmina może wziąć ten ciężar na siebie i później sądownie dochodzić swoich praw i roszczeń względem właściciela, ale czy uda się jej odzyskać te pieniądze?
