- Kosz na nakrętki był naprawdę bardzo potrzebny w naszej wsi. Ludzie i tak je zbierali, ale nie mieli ich gdzie wyrzucać. Zabierali więc ze sobą nakrętki np. jadąc do Wałbrzycha na zakupy i tam wrzucali je do specjalnych pojemników. A teraz mamy we wsi swój własny kosz, w dodatku znajdujący się w bardzo dobrym miejscu, bo dużo ludzi chodzi tędy na przystanek autobusowy czy do kościoła. Cieszymy się bardzo! I dziękujemy KSS Bartnica za ten piękny i potrzebny naszym mieszkańcom dar - mówią Anna Macuk i Grażyna Szczepanik z Rady Sołeckiej Unisławia Śląskiego.
Pomysł podczas zakupów
Iwona Bandurska - Szewczyk, pani sołtys Unisławia Śl., od dłuższego czasu szukała sposobu, żeby we wsi stanął taki kosz, ale by nie trzeba było za niego płacić. W budżecie sołectwa jest bowiem dużo wydatków, każda złotówka jest na wagę złota. Przypadek zrządził, że będąc na zakupach w jednym z marketów na wałbrzyskim Podgórzu, pani sołtys wypatrzyła przed sklepem oryginalny kosz na nakrętki, w kształcie logo KSS Bartnica, z nazwą spółki.
- Ucieszyłam się na ten widok jak dziecko! Już wiedziałam, co robić. Kopalnie Surowców Skalnych w Bartnicy są przecież od dawna życzliwe naszej miejscowości i mieszkańcom, nie odmawiają pomocy, wspierają chociażby nasz doroczny Bieg Słoneczek dla dzieci. Od razu zaczęłam działać. Pan Jakub Madej, prezes KSS Bartnica zgodził się, aby podobny kosz firma podarowała mieszkańcom Unisławia Śląskiego. Poprosił tylko o trochę czasu. Dowiedziałam się bowiem, że kosze na nakrętki od KSS Bartnica nie są żadnym, masowym produktem. Wykonują je ręcznie pracownicy należącej do spółki Bocznicy Kolejowej przy ul. Tunelowej w Wałbrzychu. Oczywiście poczekaliśmy, a teraz jesteśmy tym bardziej dumni, że mamy w naszej wsi nie tylko tak potrzebny, ale też będący oryginalnym rękodziełem kosz. Dziękujemy! - mówi sołtys Iwona Bandurska - Szewczyk.
Dla dzieci wszystko
Kosz, który stanął w Unisławiu Śląskim, rzeczywiście jest efektem ręcznej pracy dwóch pracowników Bocznicy Kolejowej Wałbrzych Główny, należącej do KSS Bartnica: Witolda Hołysza, kierownika bocznicy i Sławomira Gilewskiego, maszynisty. I drugim takim dziełem, które wyszło spod ich rąk.
- Pierwszy kosz wykonaliśmy dla mieszkańców dzielnicy Podgórze w Wałbrzychu rok temu. Stanął przed jednym z marketów i zapełnia się nakrętkami błyskawicznie. Widzimy to, bo codziennie jeździmy tamtędy do pracy. Bardzo nas to cieszy, bo wykonanie pierwszego kosza było dla nas nie lada wyzwaniem. Sami skonstruowaliśmy nawet niektóre narzędzia, by kąty wygięcia metalu były zgodne z logo naszej firmy. Przywoziliśmy też z domu prywatne sprzęty, potrzebne do wykonania kosza, których nie ma na bocznicy, bo nie są tu w codziennej pracy potrzebne - mówi Witold Hołysz.
Dodaje: - Wykonanie drugiego kosza, dla mieszkańców Unisławia Śląskiego, potraktowaliśmy tak samo poważnie. A ponieważ w czasie pracy nie mieliśmy zbyt wiele czasu na jego wykonanie, nieraz zostawaliśmy po godzinach. Ale to nie jest ważne, bo najważniejsze są dzieci i ich dobro. Kilka dni temu urodził mi się trzeci wnuk. Kocham te moje maluchy ponad wszystko i wiem, że nie ma nic ważniejszego od dzieci! Wspieram na co dzień różne fundacje na rzecz najmłodszych i jestem dumny, że mogę poprzez robienie koszy na nakrętki pomóc potrzebującym maluchom - mówi Witold Hołysz, kierownik należącej do KSS Bartnica bocznicy kolejowej w Wałbrzychu. Identyczne zdanie wyraża Sławomir Gilewski, maszynista bocznicy, współtwórca koszy na nakrętki. - Jestem tatą cudownego, dwuletniego synka Jasia i dla dzieci zrobię wszystko – mówi.
Wyjątkowi mieszkańcy Unisławia
W uroczystym przekazaniu kosza na plastikowe nakrętki dla mieszkańców Unisławia Śląskiego wziął udział m.in. Jakub Madej, prezes KSS Bartnica. - W imieniu naszej Spółki, wyrażam podziękowania dla całej, lokalnej społeczności Unisławia Śl., za aktywne działania, dobre pomysły, dążenie do ich realizacji i zaangażowanie, co wcale nie jest oczywiste w dzisiejszych czasach - powiedział prezes Madej, oddając mieszkańcom kosz.
- To my dziękujemy Kopalniom Surowców Skalnych w Bartnicy za ten kosz, który jest ważny i dla potrzebujących dzieci, i dla naszych mieszkańców, jak i dla ekologii - odpowiedziała pani sołtys Iwona Bandurska – Szewczyk.
Zapewniła, że nakrętki zbierane przez mieszkańców Unisławia Śląskiego będą trafiać do najbardziej potrzebujących dzieci z regionu.
SKĄD WZIĘŁA SIĘ W POLSCE AKCJA ZBIERANIA NAKRĘTEK?
Kilkanaście lat temu, by zdobyć pieniądze dla potrzebującego kolegi, grupa krakowskich studentów (późniejszych założycieli fundacji Bez Tajemnic) postanowiła zachęcić jak najwięcej osób do zbierania surowców wtórnych. Za makulaturę punkty skupu płaciły jednak mało, a droższe aluminium wiązało się głównie ze zbieraniem puszek po piwie, czego inicjatorzy akcji nie chcieli robić, by nie promować picia alkoholu. Rozważali więc zbieranie szkła, ale nim łatwo się pokaleczyć. Z kolei metal był zbyt ciężki, żeby ludzie chcieli go nosić do punktów skupu. Wymyślili więc najbardziej przyjazną - dla dorosłych i dzieci - ideę zbierania plastikowych nakrętek: lekkich, bezpiecznych i łatwych do gromadzenia. W dodatku okazało się, że w hurtowym odbiorze można od firm recyklingowych otrzymać za kilogram nakrętek taką zapłatę, która przy dużych ilościach da realne kwoty na pomoc potrzebującym. Akcja przyjęła się w całym kraju: wsparła przez lata tysiące chorych dzieci, jednocześnie uchroniła środowisko od setek ton plastiku. Odzyskiwane nakrętki są przerabiane na granulat, z którego wytwarzane są m.in. doniczki, wiadra czy worki na śmieci.