-Kieruje Pani Biblioteką pod Atlantami. Jak się domyślam, musi to wynikać z miłości do literatury. Czy od zawsze jest Pani molem książkowym?
-Miłość do literatury pojawiła się dość wcześnie. Właściwie wychowałam się pomiędzy regałami bibliotecznymi, ponieważ mój tato przez wiele lat pracował jako bibliotekarz, m.in. w bibliotece publicznej w Jedlinie Zdroju, gdzie mieszkałam jako dziecko. Także w prywatnym księgozbiorze moich rodziców nie brakowało znakomitej literatury. Nie uważam się jednak za typowego mola książkowego. Interesuje mnie wiele różnych rzeczy i trudno powiedzieć, że czas spędzam wyłącznie z nosem w książce. Jednak literatura zawsze mnie pociągała i cieszę się, że udało mi się połączyć pasję z pracą zawodową.
-Jakie książki lubi Pani najbardziej? Kto zdobywa pisarsko Pani serce?
-Na to pytanie nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Lubię po prostu dobrą literaturę i trudno wskazać jednego ulubionego autora czy tytuł. Moje gusta literackie zmieniają się wraz z wiekiem. W literaturze szukam najczęściej czegoś intrygującego. Najbardziej lubię te książki, które muszą się we mnie „ułożyć”, zostawiają jakąś draskę w mojej pamięci. Nie lubię prostych historii z happy endem, ani banalnych opowieści z życia, choć wiem, że taka literatura ma spore grono odbiorców i jest bardzo potrzebna. Jeśli miałabym się pokusić i dokonać wyboru najbliższych mojemu sercu autorów to wymienię takie nazwiska, jak : Cormac McCarthy, Haruki Murakami, José Saramago. Cenię pisarstwo Jana Grzegorczyka, Wojciecha Kuczoka, Sylwii Chutnik i oczywiście Joanny Bator. Lubię literaturę reportażową, szczególnie Wojciecha Tochmana, Jacka Hugo-Badera czy Mariusza Szczygła. Z chęcią wracam do takich tytułów jak „Mag” Johna Fowlesa, „Podróże Teo” Catherine Clement, „Ciała i dusze” Maxenca Van Der Meersch’a, czy „Chłopiec w pasiastej piżamie” Johna Boyne’a. Z racji swoich zainteresowań muzycznych lubię sięgnąć po biografie znanych muzyków czy zespołów, najlepiej rockowych. Czytam także, choć w mniejszym zakresie literaturę dziecięco-młodzieżową. Bez wahania polecam książki Ewy Nowak, Joanny Olech, Grzegorza Kasdepke, czy Marcina Szczygielskiego. Obecnie, z powodu mniejszej ilości wolnego czasu korzystam także z audiobooków, które mogę słuchać przy okazji wykonywania innych czynności. Ostatnio udało mi się posłuchać „Miedziankę. Historię znikania” Filipa Springera oraz „Tak sobie myślę…” Jerzego Stuhra we wspaniałej interpretacji samego autora. Mimo coraz powszechniej stosowanych nowoczesnych nośników tekstu wolę jednak tradycyjną papierową książkę.
-A biblioteka, jako miejsce? W naszej wałbrzyskiej naprawdę można się zakochać, ale też zgubić, bo to duży obiekt. Jakie uczucia wzbudza w Pani Biblioteka pod Atlantami?
-Wałbrzyska Biblioteka pod Atlantami to moje zawodowe miejsce od ponad 25 lat. Choć był to przypadek i początkowo nie wiązałam swojego życia zawodowego z bibliotekarstwem, to cieszę się, że od ćwierć wieku tu pracuję i mogę korzystać z jej dobrodziejstw. Bardzo szybko przekonałam się, że jest to miejsce, w którym chciałabym się realizować zawodowo. A może to geny… Wiem, jaki potencjał kryje w sobie ta instytucja i staram się, by go jak najlepiej wykorzystać. Można tu nie tylko wypożyczać różnorodne zbiory, ale też poznać wspaniałych ludzi, obcować ze sztuką czy też rozwijać swoje umiejętności w zakresie nowych technologii. A może dobrze byłoby w tych zwariowanych czasach choć na chwilę zgubić się pod Atlantami?
-Czy Pani wykształcenie i wcześniejsza praca zawodowa też były związane z biblioteką, z czytelnictwem?
-Jak wspomniałam moją pierwszą i jak dotąd jedyną pracą jest bibliotekarstwo. Po ukończeniu pod koniec lat 80-tych Studium Bibliotekarskiego w Wałbrzychu, które na bardzo dobrym poziomie kształciło kadrę bibliotekarską, podjęłam studia pedagogiczne. Wiele lat pracowałam na filiach bibliotecznych, początkowo na Piaskowej Górze, a następnie w dzielnicy Szczawienko. Ten okres pracy wspominam bardzo dobrze. Szczególnie ciepło myślę o czytelnikach, których w tym czasie miałam przyjemność poznać. Od zawsze byłam związana z czytelnictwem i literaturą, także dziecięcą. Bardzo lubiłam i nadal lubię pracę z dziećmi, organizowanie spotkań autorskich i imprez promujących literaturę dziecięcą.
-A odchodząc od tematu pracy, co jest dla Pani absolutnie najważniejsze w życiu? Co zajmuje i angażuje Panią najbardziej poza karierą?
-Nie będę odkrywcza, ale zawsze na pierwszym miejscu stawiam rodzinę. To mój życiowy priorytet. Jestem mężatka z 25-letnim stażem, mam dorosłą córkę. Staram się zawsze pamiętać o moich rodzicach i siostrze, którzy na szczęście także mieszkają w Wałbrzychu.
-Rodzina jest dla Pani oparciem, podtrzymującym podczas intensywnej pracy filarem, otoczeniem, w którym się Pani relaksuje, ciepłym gniazdem?
-Zdecydowanie. Nie żyję wyłącznie pracą zawodową, choć ta ostatnio pochłania wiele mojej energii i czasu. Rodzina to moja ostoja, ale też miejsce, w którym najlepiej funkcjonuję, ładuję życiowe akumulatory. Lubię zresztą, jak większość zodiakalnych raków, poświęcać czas domowi, urządzać, przestawiać, piec ciasta, gotować i przyjmować gości.
-A hobby? Jest Pani typem sportowca, miłośniczką jakiegoś konkretnego gatunku muzyki, czy może amatorką kina?
-Na pewno nie jestem typem sportowca, choć ogromnie lubię ruch, spacery, jogę, umiarkowaną gimnastykę, a ostatnio odkrywam przyjemność biegania. Ale do startu w maratonie droga daleka. Mam raczej niespokojną naturę i nie potrafię bezczynnie siedzieć w domu. Jeśli tylko dopisuje pogoda organizujemy rodzinne wycieczki. Wiele przyjemności dają nam przede wszystkim wypady w góry. Wracając do hobby – nie wyobrażam sobie, poza książką, świata bez muzyki. Podobnie jak w przypadku literatury - uwielbiam jej różnorodność. Nie mam ulubionego gatunku muzycznego, ale zawsze chętnie posłucham starego dobrego rocka, który dodaje mi energii, a przy dźwiękach smooth jazzu najlepiej się relaksuję. Uwielbiam słuchać muzyki na żywo, szczególnie jeśli są to wielkie koncerty-widowiska. Lubię też wieczory z dobrym filmem.
-Gdyby miała Pani odnaleźć we wspomnieniach kilka najpiękniejszych i najbardziej poruszających momentów w życiu, co by to było?
-Najpiękniejszym i najbardziej emocjonującym momentem w moim życiu było pojawienie się na świecie mojej córki Marty, choć minęły od tego czasu już prawie 24 lata. Ciepło wspominam wiele osobistych przeżyć, ale chcę je zachować wyłącznie dla siebie. W życiu zawodowym wiele radości i niezapomnianych emocji przynoszą spotkania autorskie. Najbardziej dla mnie poruszające były spotkania z Janem Grzegorczykiem, Ksawerym Jasieńskim i Joanną Bator. Na pewno też będę wspominała moje pierwsze chwile po objęciu stanowiska dyrektora. Może nie zawsze były one najpiękniejsze, ale zapewniam, że nie brakowało w nich emocji. Zdarzały się także trudne życiowe momenty, ale staram się do nich nie wracać.
-Z pewnością w związku z pełnioną funkcją, jest Pani zmuszona do częstego podejmowania trudnych decyzji. Bywa tak pewnie i w życiu prywatnym. Czy dokonała Pani kiedyś takich wyborów, które były szczególnie znaczące dla dalszego życia?
-Trudne wybory są wpisane w nasze życie. Patrząc wstecz mogę powiedzieć, że najtrudniejsze decyzje i wybory, które przyszło mi dokonać, były związane przede wszystkim z pracą zawodową, a szczególnie z pełnieniem funkcji dyrektora. Jeśli nie muszę podejmować decyzji „na pniu” to staram się zawsze rozważyć wszelkie za i przeciw. Tak postępuję zarówno w pracy, jak i w domu. Często trudna decyzja, kiedy w końcu zostanie podjęta, nie jest już taka straszna.
-Jak wyobraża sobie Pani swoją przyszłość? Jak Pani ją planuje i czego pragnie?.
-Nie myślę o przyszłości w kategoriach „jakoś to będzie”, ale też nie staram się sztywno jej planować. Czasem lubię poddać się temu, co przynosi życie, bo rzeczywistość jest tak dynamiczna, że nie sposób za nią nadążyć. Zgadzam się z powiedzeniem, że „kiedy Pan Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno”. Swoich planów nie chcę zdradzać, bo to ponoć może je zapeszyć, a jeśli chodzi o pragnienia to w tej chwili najważniejsze jest dla mnie umiejętne łączenie życia zawodowego z prywatnym, tak by jedno nie działo się kosztem drugiego. Z rzeczy banalnych marzy mi się trochę więcej wolnego czasu, który będę mogła poświęcić na naukę i realizację swoich pasji.
-Życzymy więc spełnienia tych marzeń i wszystkiego dobrego.