- Który to raz dyrygował pan orkiestrą Filharmonii Sudeckiej?
Kacper Birula: Szczerze mówiąc nie pamiętam. Z regularnych koncertów może 4-5 raz.
- Pracował pan z wieloma orkiestrami zarówno polskimi jak i zagranicznymi. Jak ocenia pan pracę z muzykami naszej filharmonii?
Kacper Birula: Nad wyraz dobrze. Trudno mi być obiektywnym, bo tutaj się wychowałem. Zupełnie inaczej traktuje tę filharmonię. Mówiąc o muzykach, którzy są tu od początku, to są trochę moje ciocie, moi wujkowie. Bardzo trudno było mi tu przyjść i stanąć przed nimi jako dorosły dyrygent. Bardzo sobie cenię, że potrafili zobaczyć we mnie kształtującego się dyrygenta i obdarzyli zaufaniem. Muszę przyznać, że ta współpraca jest bardzo ciekawa i bardzo owocna. Muzycy dali mi jakby kredyt zaufania i łatwo poddają się proponowanym przeze mnie pomysłom. Współpraca jest miła i dająca efekty.
- Co uważa pan za najważniejsze w pracy z orkiestrą?
Kacper Birula: Myślę, że każda orkiestra oczekuje jakiegoś pomysłu, odpowiedniego poprowadzenia, zmotywowania i konkretnych propozycji.
- Jakie są pana plany na przyszłość?
Kacper Birula: Obecnie jestem bardzo zaangażowany po sąsiedzku w aktywację Świdnickiej Orkiestry Kameralnej. Cieszę się, że miasto z sympatią i oczekiwaniami podchodzi do tego projektu.
- Czy jest pan chętny na dalszą współpracę z Filharmonią Sudecką?
Kacper Birula: Naturalnie, mam wielki sentyment dla tej orkiestry i jestem otwarty na współpracę.
- Od kiedy jest pan związany z Wałbrzychem?
Kacper Birula: Od trzeciego roku życia, kiedy to mój tata dostał angaż do filharmonii i przeprowadziliśmy się tu z Wrocławia. Tu się wychowałem. Chodziłem na próby. Pamiętam zdarzenie przy pierwszym dyrektorze, Panu Józefie Wiłkomirskim. Któregoś dnia, jako brzdąc, stanąłem za jego plecami i zacząłem dyrygować. Orkiestra tak się śmiała, że trzeba było zarządzić przerwę. Jak widać te początki zaprowadziły mnie właśnie tutaj.
- Czy ma pan jeszcze jakieś wspomnienia związane z filharmonią z okresu dzieciństwa?
Kacper Birula: Mam jedno wstydliwe wspomnienie. Kiedyś chyba w trzeciej klasie szkoły podstawowej rozmawiałem z kolegami na koncercie. Do dzisiaj pamiętam jak zostaliśmy wyciągnięci na środek i do dzisiaj się wstydzę i chciałbym przeprosić muzyków, dyrygenta. Wiem tak się nie robi. Postanawiam poprawę. (śmiech)
- A jak pan widzi wałbrzyską publiczność?
Kacper Birula: Cieszy mnie, że jest tutaj chęć obcowania ze sztuką, że dużo ludzi chodzi na koncerty..
- Dziękuję za rozmowę.