Nic jednak dziwnego. Chór Schola Cantorum Minorum Chosoviensis to uznani artyści z piętnastoletnim doświadczeniem i dorobkiem płytowym. Od początku związani są z Chorzowem. Tam działają do dziś. Kierownikiem muzycznym jest Sławomir Witkowski, kantor parafii św. Jadwigi Śląskiej w Chorzowie, absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach. Pozostali członkowie grupy są także zawodowymi muzykami lub już doświadczonymi śpiewakami. Panowie specjalizują się w śpiewaniu chorałów gregoriańskich.
Chór przez godzinę zahipnotyzował około 60 słuchaczy. Pieśni sprzed 1000 lat wykonywane na cześć Boga imponowały czystością, a nade wszystko pięknem. Muzyka tworzona przez facetów w czerni nasunęła mi skojarzenia z twórczością zespołu Dead Can Dance. Z tym, że ci pierwsi zabrzmieli znacznie lepiej i bardziej autentycznie. Chorały w ich niezapomnianym wykonaniu przywołały również wspomnienie dźwięków z dokumentalnego filmu o życiu klasztoru w Alpach francuskich - „Wielka cisza” Philipa Groninga. Sławomir Witkowski między poszczególnymi chorałami opowiadał i tłumaczył zawiłości polifonii i jednosylabowych dźwięków. Jak przystało na dobry występ nie zabrakło bisu. Szkoda, że był tyko jeden. Po nim znalazło się kilka osób, które artystów już widziało kilkakrotnie i dziękowali im za występ. Naprawdę było za co. Należy jeszcze dodać, że to niezwykłe spotkanie odbyło się w ramach Koncertu Trzech Kultur zorganizowanego w Jedlinie-Zdroju.