Rozmawiałem z kolegą. Powiedział, że idea budżetów obywatelskich jest słuszna gdyż aktywizuje ludzi. Teoretycznie trudno się z tym nie zgodzić.
Ja też tak myślę ale patrzę na to z innego punktu widzenia. To co nazywamy budżetem obywatelskim ma sens tylko wtedy gdyż za poparciem takiego lub innego pomysłu stoją nie tylko słowa ale również gotowość do poparcia własnego pomysłu własnymi pieniędzmi.
Konkretnie wiążą się z tym dwie sprawy. Pierwszą jest finansowanie budowy. Drugą systematyczne koszty związane z eksploatacją i konserwacją danego obiektu. Tężnia i fontanna są tego najlepszym przykładem.
Jak wiemy, pan prezydent Szelemej ogłosił niedawno, że UM zawiesza przyjmowanie do realizacji nowych pomysłów które mają być finansowane z budżetu obywatelskiego - z wyłączonej na ten cel części budżetu miasta.
Jest to oczywiście słuszna decyzja gdyż, jak już (chyba) wszyscy wiemy, budżet Wałbrzycha „domyka” się tylko dzięki nowym pożyczkom oraz galopującym podwyżkom praktycznie wszystkich opłat jakie Urząd Miasta może na swoich obywateli nałożyć.
Ludzie tacy jak ja mają niestety smutną satysfakcję („Mówiłem. Trzeba było słuchać.”) ale szkoda czasu na to aby płakać nad rozlanym mlekiem.
Warto (chyba) jednak zastanowić się nad tym co oznacza słowo OBYWATEL. Moim zdaniem, słowo to oznacza człowieka który podejmuje decyzję i zbiera ich owoce – w tym ponosi ich koszty.
Oh well. W tak zwanej polityce, przepychamy się ostro i każdy uważa, że ma rację. Tak w polityce było, jest i będzie. Ważne jest to abyśmy zachowywali wzajemny szacunek – choćby tylko na elementarnym poziomie.
Pisze to poważnie. Chciał bym mieć (choćby tylko na elementarnym poziomie) szacunek do ludzi którzy przygotowali lub podpisali wnioski w sprawie budowy tężni i fontanny. Sugeruję więc, aby osoby które te projekty poparły przyjęły a siebie koszt utrzymania tych inwestycji.
Można przecież poprosić UM o podanie jaki jest roczny koszt utrzymywania tych obiektów i podzielić to pomiędzy siebie. Nie będzie to chyba kwoty rujnujące budżety ludzi który te projekty poparli. Tym bardziej, że wystarczy (np.,) deklaracje płacenia tylko przez 10 lat.
Na chwilę obecną, pozostaje jeszcze sprawa wieży widokowej. Decyzje o jej budowie podjął pan prezydent Szełemej i większość radnych. Są to ludzi których status materialny wykracza wysoko ponad przeciętnego mieszkańca naszego miasta. Zaryzykuję więc sugestię aby koszty utrzymania tej wieży przyjął na siebie pan prezydent Szełemej i radni którzy poparli ten projekt. Pomysł ten powinien ich szczerze ucieszyć gdyż zbliżają się też wybory samorządowe i będzie to dobra okazja pokazać wyborcom, że realnie dbają o ich interesy.
Gdyby stało się tak jak powyżej napisałem otwiera również dodatkowe możliwości realnych starań o poprawę sytuacji budżetowej miasta.
Po czymś takim, UM miał by przecież moralne uzasadnienie aby poprosić działające na terenie naszego miasta firmy aby bardziej aktywnie włączyły się w odbudowę i upiększanie Wałbrzycha.
Jerzy Jacek Pilchowski