- Mój pies był już stary i zdechł. Postanowiłem zakopać go w ogródku – mówi pan Wojciech (nazwisko do wiadomości redakcji).
Podobnie jak nasz rozmówca postępuje zdecydowana większość właścicieli czworonogów. Psy, koty, chomiki czy świnki morskie po śmierci najczęściej zakopywane są w lesie lub ogrodzie. Bardzo rzadko zdarzają się przypadki, że mieszkańcy Wałbrzycha oddają ciało swojego pupila do utylizacji. Dlaczego. Odpowiedź jest bardzo prosta. Po pierwsze utylizacja kosztuje, a po drugie w naszym mieście problem wciąż nie został rozwiązany od strony formalnej.
Zakopanie zwierzęcia po jego śmierci jest niezgodne z przepisami. W takich sytuacjach straż miejska może nałożyć na nas mandat. W Wałbrzychu nie ma cmentarza dla zwierząt (a pewnie takie miejsce w wielu przypadkach rozwiązałoby problem). W sytuacji braku cmentarza dla zwierząt, po śmierci psa czy kota właściciel powinien oddać czworonoga do utylizacji. I tu pojawia się kolejny problem. W Wałbrzychu nie ma składowiska odpadów zwierząt domowych. Przepisy nakładają na samorząd obowiązek gospodarowania odpadami, a takim odpadem jest właśnie zdechłe zwierzę domowe. O ile jeszcze gmina Wałbrzych wywiązuje się z obowiązku utylizacji zwierząt bezdomnych, o tyle sprawa ze zwierzętami mającymi swoich właścicieli od lat pozostaje nierozwiązana i raczej nie ma co liczyć, że szybko znajdzie swój finał.
- Na to potrzebne są dość poważne środki finansowe, a gmina ma zdecydowanie ważniejsze sprawy do rozwiązania – można najczęściej usłyszeć od radnych, z którymi rozmawialiśmy na ten temat.
I może to racja. Problem jednak pozostaje. Może wreszcie kiedyś przyjdzie odpowiedni moment, by znaleźć w budżecie gminy środki na unormowanie tej sytuacji, bo w przeciwnym razie nadal właściciele czworonogów będą zakopywać zwierzęta w lasach i ogrodach.
A jak twierdzą specjaliści, wystarczyłoby utworzyć punkt, w którym składowane byłyby zdechłe zwierzęta i określić stawkę za ich utylizację. Właściciele ponosiliby koszty tej utylizacji, a miasto miałoby problem z głowy.