To był tylko jeden z wątków spotkania pracowników domów dziecka w Wałbrzychu z posłanką Anną Zalewską. Do litanii żalów dołączono inne: bezlitosny nacisk na oszczędzanie na wszystkim, zero szans na awans zawodowy, rotacja kadr, żadnej zachęty do doskonalenia zawodowego.
- Ta sytuacja nie rozpoczęła się wczoraj, ale kroplą, która przelała czarę goryczy, było aż dwudniowe opóźnienie naszych wypłat – mówią pracownicy Domu Dziecka Nr 2. Kobiety nie chcą się przedstawić z nazwiska, mimo wszystko obawiają się o pracę.
- Najgorsze jest to, że w efekcie końcowym na tych wszystkich niedociągnięciach najbardziej cierpią dzieci - twierdzą wychowawczynie. - W "Promyku" jeszcze do niedawna pracował wychowawca, niezwykle oddany dzieciom i bardzo przez nie lubiany. Musiał się zwolnić, bo nie miał na życie. Odchodzą najbardziej wartościowi ludzie - mówią.
- Tego problemu nie uda się rozwiązać tylko na poziomie starostwa - mówi posłanka Anna Zalewska. Nieuzasadniony podział na "lepszych" i "gorszych" wychowawców wynika z decyzji rządowych. Trzy lata temu domy dziecka przeszły od Ministerstwa Edukacji Narodowej pod resort pracy i polityki społecznej. Stąd te różnice w zaszeregowaniu. - Mimo to władze powiatu powinny się zastanowić, w jaki sposób poprawić sytuację pracowników domów dziecka. Radny Kamil Zieliński zobowiązał się do zorganizowania nadzwyczajnego posiedzenia połączonych komisji Rady Powiatu w tej sprawie - podkreśla posłanka. Sama obiecuje zorientować się, jakie są szanse, by domy dziecka wróciły do resortu edukacji. - Zamierzam doprowadzić do spotkania z posłanką PO, Katarzyną Mrzygłocką i rzecznikiem praw dziecka, Markiem Michalakiem, na szczeblu tematycznych komisji sejmowych - podkreśla posłanka.
Wicestarosta Andrzej Marciniak zna sytuację w domach dziecka. - Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. A o podwyżkach dla pracowników trudno mi mówić przed uchwaleniem budżetu powiatu na przyszły rok - wyjaśnia samorządowiec.
W tej chwili w wałbrzyskich domach dziecka przebywa ok. 200 dzieci. Są w dwóch placówkach w Wałbrzychu, Nowym Siodle i Jedlinie Zdroju. Roczne utrzymanie jednego wychowanka kosztuje - w zależności od placówki - od ok. 24 do ponad 40 tys. zł rocznie.